z klimatem...

z klimatem...

środa, 8 czerwca 2011

Nic mnie nie gryzie, nic mnie nie martwi

Dlatego mnie tu nie ma.Wiodę sobie beztroskie życie - czytam, uczę się, hoduję trawę. Ganiam psy, które uparły się, żeby zdeptać mój żywopłot (fakt, posadziłam go na trasie ich przebieżek, celem ukrócenia tego procederu - na razie mamy remis). Ganiam Potomki, które mają zanik ambicji (jedno: "phy! po co mi zeszyt od polskiego, przecież i tak jestem najlepsza, co z tego, że będę mieć czwórkę zamiast szóstki, oceny nie są najważniejsze"), albo instynktu samozachowawczego (drugie: nie ma to, jak wywołać sobie anginę w gorącym okresie poprawiania ocen...w jaki sposób? bardzo prosto - zostawić na noc włączony wiatrak, tuż przy swojej głowie. Gburek - rozsądny młodzieniec, lat 14,5). Na Jonatana nie mam sposobu - utknął w internecie, gdzie planuje nasze wakacyjne wojaże. Czuję się nieco odsunięta od tematu - zwykle to ja byłam stroną planującą. Te wakacje mają być jednak inne....I nie ja je organizuję. Nie powiem, żeby mi się to podobało, ale staram się zaciskać zęby i nic nie mówić. Marnie mi to wychodzi, ponieważ Jonatan traktuje moje zaciskanie zębów jako dezaprobatę dla jego działań.
Ot i tyle - nic się nie dzieje: trawa rośnie, lato nadchodzi.....