Gburek po 10 minutach bytowania z siostrą orzekł:
"brakowało mi tego twojego trajkotania". To chyba jakieś
miłosne wyznanie było, bowiem Gburek jako pierwszy w rodzinie
niecierpliwi się na słowotok Najmłodszej.
Wakacje trwają nadal. Ja,
jako matka pracująca, opuszczam swe potomstwo na osiem godzin dziennie.
Zostawiam je na pastwę psów. Nieszkolonych. Czy to dobre niańki, okaże
się za pięć tygodni, pod koniec wakacji. Dodatkowo zamieszkała
z nami na tydzień morska świnia, Gucio. Świnia jest szkolna (chociaż
nieszkolona) i z okazji wakacji tuła się po świecie. Fajna jest, ale
mało kontaktowa. I łatwo ją zgnieść. I psy traktują ją jak żywy pokarm. I
Gburek do rąk jej nie bierze, bo się brzydzi. Dobrze, że to tylko
tydzień - dowiedziałam się przynajmniej, że małe źwierzątka nie są dla
nas - no, z wyjątkiem garażowych myszy.
Z
okazji niedoczasu nie jedziemy na dwutygodniową włóczęgę rodzinną po
Bałkanach. Najpierw było mi trochę smutno...ale kiedy już na poważnie
zaczęłam planować wyprawę na północ (nic nie powiem, nic nie powiem!),
znowu się cieszę. Bo tak naprawdę to ja najbardziej lubię wymyślać
trasę, wyszukiwać na mapie boczne drogi i planować atrakcje. A
najfajniej jest w drodze, kiedy następuje niespodziewana zmiana planów.
Dzieciaki w każdym razie cieszą się bardziej z opcji północnej, niż
południowej.