z klimatem...

z klimatem...

czwartek, 11 kwietnia 2013

jakby cieplej....



Śnieg znika.
Dziś po raz pierwszy, podczas moich cotygodniowych podróży autobusem do stolicy, nie zmarzłam na przystanku. No, idzie ku lepszemu.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Jest nadzieja....

Ostatnio żyję w zamrożeniu jakby....
Jest to zasługa głównie pogody, która - mimo kwietnia - postanowiła zafundować nam atak zimy - całkiem obfitujący w śnieg atak zimy, dodam. (no jasne, że wszyscy to zdążyli zauważyć i skomentować na facebooku, chodzi o to, że ja tu troszeczkę prowadzę archiwum meteorologiczne)
Efektem tegoż ataku było sprawdzenie się - początkowo prześmiewczych - wizji, że w Śmigus Dyngus będziemy się śnieżkami rzucać. Owszem, można było. Niektórzy lepili sobie ze śniegu wielkanocne króliki i pisanki, inni robili sesje zdjęciowe ze święconkami i wielkanocnymi koszyczkami. Ot, prima aprilis.

 
Z dnia na dzień przestawało być jednak śmiesznie.
Mój szkolny kolega, który urodziny obchodzi w pierwszych dniach kwietnia, wyznał, że bywało już zimno, widywał już śnieg, ale CZEGOŚ TAKIEGO w jego urodziny jeszcze nie było...
Ogólnie: zaczęłam się już przygotowywać, że i moje urodziny - pod koniec maja - odbędą się w zimie. A potem Dzień Dziecka, zakończenie roku szkolnego, wakacje - i tak do października. A potem znowu zima. Eskimosi tak mają na co dzień, to dlaczego my nie możemy?
Gdybyż jeszcze nie zdeprymowała mnie wyjątkowo zmiana czasu na "letni" - w środę, a więc już parę dni po przestawieniu zegarków, zwyczajnie nie obudziłam się na cotygodniowe, umówione wyjście z koleżanką na basen. Uznałam, że w zimie, w środku nocy pływać nie będę (a była godzina siódma rano, normalnie). Do tej pory mam problem ze zwleczeniem się z łóżka przed 10.00. Wybitnie wspiera mnie pogoda: wyprawiam Potomki do szkół o 6.30, stwierdzam naocznie, że nadal jest szara zima (jak to mówi mój telefon: "ponuro") i idę spać. Zero aktywności życiowej.
Dni mijają mi w związku z tym szybko i bezproduktywnie, bo kiedy się już rozbudzę, wypada iść spać.
Jednak pod koniec tygodnia COŚ zaczęło się zmieniać. W czwartek, zamiast śniegu, padał śnieg z deszczem. W piątek - sam deszcz. W sobotę - klękajcie narody! - NIC NIE PADAŁO!
Dziś jest pierwszy dzień, w którym zostałam obudzona przez promienie słońca. Zanim to wszystko, co zalega w okolicy, zdąży się stopić, czeka nas kilka dni brodzenia w śnieżnej brei i przemoczonych butów. "W miasto" się bez samochodu nie zapuszczam - to byłaby misja samobójcza, szczególnie w Otwocku.
Coraz bardziej realnie wygląda nasz wyjazd "majowoweekendowy" - zaplanowane jest nocowanie w namiotach - już zaczęłam tracić nadzieję, że będzie to możliwe: zostały niecałe 3 tygodnie....
Ptaki, na szczęście - nic nie robią sobie z pogody i wydają typowe wiosenne dźwięki. Nawet kogut sąsiadów obudził się z zimowego snu. Może jest nadzieja, że zobaczymy kolor zielony?
 
 

sobota, 6 kwietnia 2013

Afryka w środku Europy?


Konia z rzędem temu, kto oddzieli zdjęcia afrykańskie (Senegal, Ziguinchor) od europejskich (Polska, Otwock).


1



2

3

4

5

 

6

7

8

9

 
10


 Tak naprawdę, zagadka jest prosta - nie sposób nie zauważyć ludzi, napisów na szyldach, warunków atmosferycznych i roślinności ;) Chodziło mi bardziej o zaskakujące podobieństwa...


 

 



 

 

 

czwartek, 4 kwietnia 2013

"Gurewicz" a prasa lokalna

Link do artykułu w jednym z dwóch lokalnych tygodników.

http://www.linia.com.pl/index.php/strona-glowna/regiony/otwock/6209-pensjonat-gorewicza-toczy-rakotworczy-grzyb

Szkoda, że wyrzuciłam już wersję papierową, bo chętnie zeskanowałabym stronę tytułową. Czerwony, wielki tytuł, z kilkoma wykrzyknikami, krzyczał z kiosków i sklepików na mieszkańców: "Górewicza toczy rakotwórczy grzyb!" (ortograficzny zapis nazwy pensjonatu jest sprawą nadal dyskusyjną) - tak się przeraziłam, że czym prędzej zakupiłam gazetę, chociaż od pewnego czasu, zrażona poziomem artykułów, już tego nie robię. Cóż...jak się okazało - i tym razem mogłam sobie darować zakup. Wewnątrz, zamiast szumnie zapowiadanego krzykliwą "czołówką" artykułu, była tylko krótka notka, którą zalinkowałam. Mało tego, że informacja w środku gazety jest mało znacząca - w stosunku do zapowiedzi, to jeszcze kłamliwa i sporządzona jedynie w celu manipulowania mieszkańcami. Każdy, kto gazety nie kupi, a tylko zerknie nań w sklepie, wyrobić sobie może zdanie o naszym, wystawionym na sprzedaż zabytku: "a niech już go ktoś kupi i zburzy, przecież nie można żyć w sąsiedztwie takiej bomby biologicznej!". Jeszcze chwila-moment i możemy spodziewać się demonstracji przerażonych mieszkańców, z hasłami: "zabrać Górewicza, nasze dzieci są zagrożone rakotwórczym grzybem!". Zaraz znajdą się "świadkowie", którzy grzyba widzieli na własne oczy a potem ciężko chorowali....Zaraz wypowie się jakiś zbawca-deweloper, który obieca ocalić otwocki mikroklimat i szybciutko rozebrać stanowiący zagrożenie budynek, a na jego miejscu, na fantastycznej działce, postawić kilkanaście bloków, które będą PRAWIE TAK SAMO ŁADNE, ale za to funkcjonalne i nie stanowiące zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców. Wszyscy przyklasną i odetchną z ulgą.
Bardzo denerwują mnie takie zaplanowane akcje, mające na celu wywołanie paniki wśród ludności. To, że w starych, drewnianych budowlach - szczególnie tych nieużywanych - jest czasem grzyb, jest sprawą jasną. To, że grzyb nie jest obojętny dla ludzkiego zdrowia jest kolejną oczywistością.
W "Gurewiczu" - śmiem przypuszczać - nie ma większego grzyba, niż w przeciętnym otwockim zaniedbanym drewniaku. Odważyłabym się nawet stwierdzić, że w blokowych mieszkankach, zaopatrzonych w superszczelne plastikowe okna, można by się doszukać grzyba większego, niż w naszym poczciwym, starym, drewnianym pensjonacie. Ale o to nikt szat nie rozdziera....Zburzyć wszystkie drewniaki? Wyburzyć osiedla? Nie! Ale z "Gurewiczem" przecież wreszcie trzeba COŚ zrobić...Ciekawe dlaczego? Czyżby dlatego, że to właśnie został wystawiony na sprzedaż i jest robione wszystko, żeby jego cenę obniżyć? A może chodzi o to, żeby mieć argument za tym, że tego siedliska zła i choroby nie ma sensu remontować? Nieee...na pewno nie....


Czekam na reakcję drugiego tygodnika. Coś moje przeczucie mówi, że artykuł pojawi się wkrótce i będzie utrzymany w podobnym tonie.....