Znalazłam na podwórku pierwszego kasztana - znak, że nasze biedne kasztanowce przetrwały kolejny sezon, nie poddały się szkodnikowi. I niech tak trzymają, lubię je bardzo.
Dojrzały też winogrona - nie te egzotyczne, południowe, tylko nasze - małe, kwaśne i drapiące w usta. Za nic w świecie nie zamieniłabym ich na słodsze, powszechnie uwielbiane odmiany.
Potomki wdrażają się do obowiązków, ja nadrabiam blogowe zaległości, by też zasiąść nad obowiązkiem, który tym razem trzeba dociągnąć do końca....
A zwierzęta? Cóż...jak to one - prowadzą beztroski żywot przyjaciół domu...
Od razu tłumaczę: nieproporcjonalna ilość zdjęć nie wynika z moich psowych preferencji: po prostu - Burava jest mniej ruchliwa i daje sie "złapać". Wilczasty cierpi na ADHD, które ujawnia się szczególnie wtedy, kiedy widzi aparat.....
Z ciekawostek - mam nową zabawkę - iPada. Kocham go straszliwie od kilku dni....Mam nadzieję, że nie zrobi mi żadnego brzydkiego psikusa i pozostaniemy w długim i stabilnym związku.....