W akcie rozpaczy powiedziałam to, na co Jonatan czekał od ładnych paru miesięcy. Owszem, pożałowałam natychmiast tego, że słowa te mi się wymsknęły. Ale nie ma co ukrywać: zostało to wyartykułowane i - co gorsza - usłyszane.
"A może jednak go sprzedajmy" - wyszeptałam i zamieniłam się w kamień, jak tylko usłyszałam.
Nie wierzę jednak, że znajdzie się taki wariat, który kupi tego nieprzewidywalnego świra. A jeśli już się znajdzie, obowiązkowo dołączę do umowy sprzedaży instrukcję obsługi. Lub listę rzeczy, których robić absolutnie nie wolno.
Otóż:
- przed zapaleniem samochodu należy dwa razy przekręcić kluczyk - w sensie: włączyć i wyłączyć wszystkie lampki. Inaczej istnieje ryzyko, że NIE ODPALI
- nigdy-przenigdy nie otwierać tylnej, prawej szyby - może pozostać otwarta na wieki, mimo tego, że mechanizm jest świeżo wymieniony
- trzy razy zastanowić się, przed włączeniem wycieraczek - może się okazać, że staną w trakcie pracy - jest to zupełnie niezależne od daty ostatniej naprawy silniczka napędzającego mechanizm - a niechby to nawet było i wczoraj, po co kusić zły los?
- raczej nie przewozić potrzebnych rzeczy w bagażniku - dzieci są dozwolone, dzieci jakoś się wydobędą w razie NIESPODZIEWANEJ awarii klamki, gorzej z przedmiotami mniej ruchliwymi....
- nie liczyć na to, że auto zamknie się przyciskiem od centralnego zamka - złośliwiec zapewne sam się otworzy, jak tylko zaczniemy się od niego oddalać. Albo nie. Ale lepiej zamknąć z kluczyka, normalnie
- unikać używania kierunkowskazów. Szybko się przepalają żaróweczki (albo robi się zwarcie) a do tego nigdy nie wiadomo, czy dziś jest dzień migającego lewego przedniego, czy prawego. To po co w ogóle sobie zawracać głowę?
- nie liczyć na takie luksusy, jak klimatyzacja (na pewno jest dziura i wyciekł freon albo pasek się przetarł, albo właśnie jest w trakcie przecierania się) ani wspomaganie kierownicy (płyn ma tendencję do przenikania poprzez nieszczelne rurki - wymienione tydzień temu? a co to ma do rzeczy??? - i nagle człowiek czuje się jak kierowca mało zwrotnego czołgu)
- ABS - to jest najbardziej tajemnicza sprawa. Był. A nie ma go. Mechanicy twierdzą, że ten model go nie miał. Nasz miał, bo go pamiętam. Pamiętam też dzień, w którym odkryliśmy (zjeżdżając z górki po deszczu), że zniknął. Sprawdzić na 100% tego nie możemy, bo ci Mechanicy są już chyba czwartymi, którzy obsługują naszego Potwora, więc co oni tam mogą wiedzieć o tym, co było, a co nie było. Bez ABSu jeździć się da. Zimą trochę straszno, ale i tak przez większość zimy stoi się we warsztacie....
- nie spoglądać zbyt często na wskaźnik stanu paliwa i starać się nie tankować do pełna - osoby o wrażliwych nerwach powinny unikać stacji paliw, o ile się da....i raczej płacić kartą, nie gotówką - jakoś mniej drastycznie to wygląda......
Land Rover - Potwór został wystawiony na sprzedaż.
Czekamy na pierwszego wariata....