z klimatem...

z klimatem...

piątek, 1 listopada 2013

Koniec?

"Dobrze żarło i zdechło" - jak mawiał pewien znajomy matematyk.
Niespodziewanie, niemal z dnia na dzień, przestałam mieć pomysł na bloga.
Potomki dorastają, przecież nie wypada pisać o nastolatkach, jeszcze gotowe się obrazić....
Moje ukochane miasto popada w ruinę - każdego dnia coraz bardziej. Jeszcze rok-dwa tego marazmu i nie będzie co ratować. Historia nie wystarczy. Grupka pasjonatów to też za mało...
Nie ma już z nami naszej ukochanej Buravej. Pożegnała się z tym światem niespodziewanie, miesiąc temu. Wilczasty radzi sobie z nową sytuacją nadspodziewanie dobrze, z pewnością lepiej, niż ja....
Jesteśmy my i nasze podróże. Realizacja marzeń. Ale o tym na osobnych blogach, więc tu nie będę powtarzać.
Co zostaje? Niewiele.
To był trudny, dziwny rok. Nauczyłam się, że nie ma nic na stałe. Że nawet to, czego jesteśmy pewni (a może przede wszystkim właśnie to?), może zawalić się z hukiem. W każdej chwili. Wydawało mi się, że jestem gotowa na wszystko i nie przywiązuję się do ludzi, że jesteśmy "towarzyszami podróży", że przychodzi czas rozstania, "przesiadki", "zmiany kierunku jazdy". Że w pewnym momencie jest nam ze sobą zwyczajnie nie po drodze - no takie jest życie. Ale okazało się, że łatwo się teoretyzuje, dużo trudniej przeżywa na własnej skórze.
Z jednego pociągu zostałam wyproszona.
Z drugiego sama wysiadłam.
Niemal jednocześnie. Niespodziewanie.
Może chwilowo nie mam o czym pisać - poza podróżowniem.
A może w ogóle nie ma już jasmen?

Nie chcę, żeby czytelnicy myśleli, że zniknęłam bez słowa. Jestem i mam się dobrze - może trochę wbrew temu ponuremu wpisowi. Tylko jestem inna. Muszę na nowo dojrzeć do pisania bloga. Ale czy dojrzeję? Nie wiem. Póki co - do zobaczenia w podróży!

http://www.wdrogepatsi.blogspot.com/

http://www.opentravelers.com/

1 komentarz: