"Miała baba koguta..." lalalaaaaa...
i od razu zrobiło się folklorystycznie.
Sąsiedzi do stadka kurek dokupili sobie samca.
Alez mieliśmy pobudki przez całe wakacje! I od razu informacje o tym, że coś się w przyrodzie odbywa - a to deszcz idzie (permanentnie), a to słońca za mało (no tak....w tym roku rzeczywiście), a to ciśnienie za niskie, a to wiatr za silnie wieje - kogut był czujny.
A teraz zamilkł i czegoś mi brakuje. Będę za nim tęsknić aż do wiosny. Mam nadzieję, że sąsiedzi nie zrobią z pana koguta świątecznego rosołu.....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kocham kury, koguty i kurczaczki :)
OdpowiedzUsuńJa je kocham tylko na odległość, z bliska są dla mnie głupie i...no przepraszam...obrzydliwe. tak samo mam z gołębiami. Ale z kogutami mam na pieńku, tak samo jak z indykami. W dzieciństwie byłam ganiana po babcinym podwórku przez jednego i drugiego i mam traumę ;) Indyczą traumę bardziej, niż kogucią....
OdpowiedzUsuńAle jajka lubię, oj lubię....i pianie koguta również.