Mimo tego, że pisuję tu ostatnio marnie - nawet bardziej nie pisuję, niż pisuję, jednak mam dość emocjonalny i sentymentalny stosunek do "mojego" kawałka internetu.
Dlatego zdenerwowałam się srodze na wieść o tym, że mój blog ZNIKNĄŁ. Po prostu: przestał istnieć. Była jasmeen-nie ma jasmeen.
Czym prędzej poczyniłam kroki w celu odzyskania mojego prywatnego kawałka wirtualnej przestrzeni. W związku z tym, że karygodnie zaniedbuję zaglądanie tu, uznałam, że mało kto w ogóle tu bywa. Jednak okazało się, że wierna publiczność jest czujna i nie da zniknąć blogowi w internetowym niebycie.....Dziękuję za błyskawiczną akcję ratunkową, Arku.
A bloggerowi grożę: jak mi - swego czasu - podpadł blox, to z niego uciekłam....Nie lubię, jak ktoś miesza swoimi paluchami w moim i tylko moim świecie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
w końcu coś Cię zmusiło do pisania :) lea
OdpowiedzUsuńUfff! Jesteś, a ja biję się w piersi, bo zwątpiłam sądząc, ze przestałaś pisać i bloga skasowałaś.
OdpowiedzUsuńedorota
gdzie tam! przecież bym tak bez słowa nie zamknęła...
OdpowiedzUsuń