Za dwie godziny idę z dwoma nastolatkami do kina. Na kolejną część "Zmierzchu". Dziś jest pierwszy dzień wyświetlania tegoż filmu.
Dokładnie rok temu byłam na poprzedniej części tej wampirzej serii. Też pierwszego dnia pokazowego. Nastolatki - o rok młodsze - patrzyły zgorszone na starsze koleżanki, które piszczały, wzdychały i wznosiły okrzyki, kiedy na ekranie pojawił się TEN lub TAMTEN bohater.
Obawiam się, że w tym roku dziewczęta same będą tymi histeryzującymi pannicami - już teraz przytupują nerwowo i nie przestają mówić wciąż na jeden temat....
I ja - dobrowolnie - na coś takiego się piszę...
Będzie ciekawie, zapewne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
E, nie tak źle było. Nawet się nieco zadumałam nad uczuciami, tęsknotami i romantycznymi uniesieniami. Nie, sam film wcale nie aż taki natchniony - miejscami wręcz śmieszny i przerysowany....ale jakieś takie emocje i tęsknoty się we mnie obudziły: wspomnienie własnego ślubu, tego, co czułam i z jaką pewnością szłam do tego ślubu - pewnością, że Osoba, obok której stoję, to jest Jedyna Właściwa Osoba. I cieszę się, że po 15 latach nadal jestem tego tak samo pewna, jak w tamtej chwili.
OdpowiedzUsuń