Z kronikarsko - klimatologicznego obowiązku: w bieżącym roku, po wyjątkowo bezdeszczowej jesieni (już media zaczynały wietrzyć sensację: "susza stulecia!"), pierwszy śnieg spadł tuż po Mikołajkach, 7. grudnia. Pokręcony ci u nas klimat - raz w połowie października burze śnieżne, innym razem w połowie (niemal) grudnia przelotne opady, które do rana nie pozostawiają po sobie śladu....
Czekamy na prawdziwą, nieskazitelną pierzynkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Też czekam na pierzynkę :) Nie mogę się już doczekać :)
OdpowiedzUsuńboję się, że w tym roku możemy się nie doczekać na "pierzynkę"....tak, jak już bywało, ku mojemu smutkowi...
OdpowiedzUsuńot, chociażby pamiętnej zimy, piętnaście lat temu, kiedy to urodził się Gburek - poszłam do szpitala w jesiennym płaszczu i swetrze, tak też i wyszłam, przeddzień Wigilii, wraz z cennym "tobołkiem"
dopiero po świętach mróz chwycił