z klimatem...

z klimatem...

piątek, 2 marca 2012

Ferwor naukowy

Milczę i milczę.
Nazbyt się chyba przejęłam kwestią osiągnięcia celu...
Niemniej jednak, żeby nie osiąść całkiem na laurach, zapisałam się na niemiecki. Mało tego! Podeszłam do egzaminu poziomującego i nie najgorzej na nim wypadłam. Fakt, gdybym Ja-Tuż-Po-Maturze słyszała Siebie-
Samą-Teraz, umarłabym ze śmiechu....czas i bezczynność językowa są strasznymi pożeraczami pamięci. Cóż: trzeba było iść na germanistykę w stosownym czasie, a nie wybierać jakieś fanaberyjne, a do tego trudne studia....

A jeśli już o wyborach mowa - przeżywamy właśnie zbiorową burzę mózgów na temat wyboru dalszej ścieżki edukacji Potomków. Jedno kończy podstawówkę, drugie - gimnazjum. Obydwoje zapaleni do szkół warszawskich, choć Gryzelda powoli się wyłamuje: niby dojazd w miarę wygodny, ale jednak - nie ma co ukrywać - codzienne wstawanie zimą grubo przed 6.00 do najprzyjemniejszych nie należy. Na razie biegamy ze spotkania informacyjnego dla kandydatów do liceów na spotkanie informacyjne dla kandydatów do gimnazjów - kalendarz na marzec pęka mi w szwach. Po drodze szereg przemyśleń: a czy w ogóle warto robić "zamach" na Warszawę? A czy może - w tym konkretnym wypadku - lepsze będzie gimnazjum rejonowe? Bo czas wolny, bo spotkania z kolegami z podstawówki (całkiem sensowną klasę ma i będzie żal zrywać kontakt), bo zmęczenie....
Co do licealisty, problematyka jest zupełnie inna: jak piętnastolatek ma wiedzieć, co che robić w życiu? A decyzja o wyborze profilu w liceum, dzięki reformie oświaty, stała się decyzją życiową. Ponieważ:
- jeśli wybierze profil humanistyczny, po pierwszej klasie znikną z jego planu przedmioty ścisłe. Całkiem.
- jeśli wybierze profil matematyczny, znikną przedmioty humanistyczne.
I tak, ktoś, kto jako piętnasto- szesnastolatek nie wiedział, co zrobić ze sobą i poszedł "na humanistę", zamyka sobie drogę dokądkolwiek indziej. Jest już humanistą po wsze czasy. To samo matematyk - nie zostanie już prawnikiem (jak kilku moich kolegów po klasie mat-fiz), ani przyrodnikiem...
wielbię twórców reformy tym bardziej, że jako piętnastolatka nie potrafiłam wybrać, czy bardziej lubię matematykę, biologię czy historię. Poszłam do klasy humanistycznej zupełnie przypadkowo. Zaś jako dziewiętnastolatka zupełnie przypadkowo poszłam na studia przyrodnicze. Dałam sobie radę tylko dzięki temu, że nikt mi nie zabierał po pierwszej klasie wszystkiego, oprócz przedmiotów humanistycznych.
Iluż jest  gimnazjalistów tak świetnie świadomych swoich zainteresowań, mocnych stron, planów życiowych, żeby teraz właśnie podejmować wiążące decyzje? Bez sensu, bez sensu, po stokroć bez sensu.

I na takim miotaniu mijają dni, tygodnie, miesiące. Blog zarasta pajęczynami...
Oby do czerwca. Niech już będzie jasna sprawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz