Kolejnym plusem, wynikającym z posiadania dodatkowego pokoju, do którego wyprowadził się z salonu telewizor wraz z osprzętem, jest fakt, że wreszcie słychać, jak deszcz bębni o dach. Bardzo mi tego brakowało wcześniej, ponieważ Potomki mają swoje pokoje pomiędzy naszą przestrzenią życiową na parterze, a dachem - do tej pory to wyłącznie one były uprzywilejowane w zakresie możliwości słuchania akustycznej działalności deszczu.
A teraz i na dole mamy przyrodniczy pokój odsłuchowy. I dobrze!
(uprzejmie zwracam uwagę na zdobniki na szafce podtelewizyjnej - bardzo je lubię)
Natomiast w starej części "wielofunkcyjnej, oprócz zwiększonej przestrzeni życiowej, zyskaliśmy miejsce dla naszego ulubionego zegara:
a ja - osobiście - zyskałam swój kącik czytelniczy:
Teraz muszę jedynie przejść kilkuetapowy kurs obsługi pilotów RTV, kończący się arcytrudnym egzaminem, polegającym na prawidłowym włączeniu konsoli X-Box (jak do tej pory - dwukrotnie oblałam). Póki nie zdam egzaminu, moim miejscem będzie raczej fotel pod lampą, niż kanapa w nowym pokoju...
Na szczęście do słuchania ulewy nie potrzebuję pilota.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Widzę że masz Magiczny Usypiający Fotel (albo bardzo podobny model :) ) I zazdroszczę deszczu na dachu. I dopiero dzisiaj odkryłam bardzo inteligentnie, że ten tajemniczy blog w moich statystykach to Twój :)
OdpowiedzUsuń