Po strawieniu stycznia w trasie szpital-dom, stwierdziłam, że pierwszy miesiąc roku mogę uznać za nieważny. Nie zauważyłam, kiedy przeminął. Mimo wszystko - coś się działo.
Mam dwie dobre oceny w indeksie - tak dobrych nie miałam zbyt często za czasów chmurnej młodości studenckiej. Okazało się, że w przyszłym semestrze nie prześlizgam się tak łatwo - z seminarium magisterskim i jakimś prostym acz interesującym wykładem wewnątrzwydziałowym, czyli lekkim i sympatycznym, blisko związanym z tematem pracy - czeka mnie nadrabianie zaległości programowych, które się były objawiły, niestety. A więc wykład zakończony EGZAMINEM. Oraz ćwiczenia. Z drugim rokiem. Będę prawie dwa razy starsza od moich kolegów z ławki.....Stara a głupia - będą mogli z czystym sumieniem mawiać....albowiem zaległy przedmiot, to - klękajcie narody - BIOCHEMIA. Uprasza się o trzymanie kciuków za zmobilizowanie sił umysłowych weteranki.
Po przeprowadzeniu szeregu badań, może WRESZCIE będzie wiadomo, dlaczego Jonatanowi szkodzi kawa, czekolada, biała mąka (polska, chorwacka już nie) i nie-wiadomo-co-jeszcze. Póki co - wiadomo, że nie jest to COŚ STRASZNIE POWAŻNEGO. Co się naczytaliśmy w internecie o możliwościach, objawach i konsekwencjach, to osiwieć można....STRASZNIE POWAŻNE CHOROBY zostały - na szczęście - wykluczone. To też rodzaj ulgi, nawet jeśli okaże się, że NIE WIADOMO dlaczego szkodzi mu potrawa X - po prostu będziemy jej unikać, jak do tej pory - nie wnikając w przyczyny. Może kiedyś diagnostyka medyczna dorośnie do jego skomplikowanego przypadku. Albo wyprowadzimy się do Chorwacji, gdzie mąka nie szkodzi....Osobiście obstawiam, że u nas dodają do mąki jakiś dziwnie paskudny środek chemiczny, który silnie uczula Jonatana....Dowiemy się o tym za jakiś czas....Może nawet media zrobią z tego aferę?
Potomki - pomimo zawirowań zdrowotnych - pozytywnie przeszły ferwor przedsemestralnych poprawek. Obydwoje mają średnią powyżej 4. My - jako rodzice znający ich potencjał - kręcimy nosami na niektóre ich niedociągnięcia, ale trzeba im przyznać, że na finiszu mobilizacja była pełna.
Zdjęcie tytułowe zmieniłam, ponieważ wiosenny wystrój nastraja mnie pesymistycznie - za oknem mam widok zgoła odmienny - lekko mi się on już opatrzył, a nie ma nadziei na odmianę w ciągu najbliższych tygodni, to co sobie będę smak robiła, bijąc po oczach zielonym zdjęciem na blogu. A budynkowi widniejącemu na obecnym zdjęciu należy się przedśmiertny rozgłos....Myślę, że w tym roku może mu się przydarzyć pożar......
O czym by tu jeszcze? No nic się nie dzieje, nic zupełnie. Może by tak zawiesić bloga? Albo zacząć od nowa? Sama nie wiem....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nic nie zawieszaj, nic nie zaczynaj. Jest dobrze :)
OdpowiedzUsuńeldka
jest dobrze - cieszę się szczerze....ale może czas na jakieś zmiany? coś mnie nosi ostatnio, stąd niewiele wpisów - już ja coś wymyślę bliżej wiosny...
OdpowiedzUsuń