z klimatem...

z klimatem...

wtorek, 3 kwietnia 2007

Zwierzaki...

No to się doczekałam - słodkie szczeniątko 12-miesięczne, Wilczuś Rasowy ulubiony, pokazał swoje ciemne oblicze! Złodziej to jest pospolity, ot co! Kradziejstwo pierwsze uszło mu płazem - zostało potraktowane jako chęć przyniesienia świeżo wykopanych żonkili swojej starszej "siostrze" -  Dużej Burej Kosmatej. Nic to, że świeżo wykopane żonkile, były jednocześnie żonkilami świeżo posadzonymi......Nic to, że miały cieszyć oko całą wiosnę - zostały delikatnie uniesione szczenięcymi ząbkami i lekko zmaltretowane. A to był dopiero początek....Zaraz potem nastąpiło regularne wynoszenie nocą z altanki podwórkowych kapci (które jednak dobrze byłoby mieć tuż za progiem a nie w Bliżej Nieustalonym Miejscu, znanym tylko Wilczusiowi, zwanemu od tego momentu Strażnikeim Kapcia). W niedługim czasie zaczęły ginąć inne rzeczy, pozostawione nieopatrznie w towarzystwie Wilczusia a stanowiące dla niego - nie wiedzieć czemu - obiekt pożądania natychmiast po odwróceniu przez człowieka wzroku. Zadziwiające jest to, że psisko sprawia wrażenie zupełnie niezainteresowanego rzeczą "x", dopóki patrzy na niego Człowiek. Dopiero kiedy Człowiek wzrok odwróci, choćby na sekundę, Wilczuś niepostrzeżenie przysuwa się do zdobyczy, chwyta ją i - jakby nigdy nic ( to właśnie jest w całym procesie najistotniejsze) -  oddala się, sprawiając wrażenie znudzonego....Człowiek dopiero po pewnym czasie orientuje się, że zwierz uniósł ze sobą COŚ, co do niego nie należało....Ot, spryt i wrodzona niewinność , nie to, co rozwydrzone stado myszy, które niechcący też hodujemy....Niechcący, ponieważ wcale ich jakoś specjalnie do siebie nie zapraszaliśmy - nawet dom ociepliliśmy wełną mineralną zamiast styropianu, żeby zwierzątka nie miały gdzie nor wygryzać. No i w domu ich nie mamy, mamy za to w garażu. Pięknie się rozmnożyły - po wejściu do pomieszczenia i zapaleniu światła słychać zza szafy serię pisków i odgłosy kotłowania się. Przez pewnien czas obawialiśmy się nawet, że gościmy większych mysich kuzynów, na szczęście ujawniły swoje oblicze, wyłażąc z worka z psią karmą. I już mieliśmy jasność - niezłą stołówkę sobie znalazły....Przegryzją taki 12- kilogramowy worek i mają zapas żywności na całe pokolenia.....Tylko czy one nie zaczną mi aby szczekać? Sąsiedzi mogliby mieć pretensje, gdyby zza płotu zaczęło dobiegać chóralne acz piskliwe poszczekiwanie pokaźnego stadka.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz