07.04.01
Ja - matka czteroletniego syna (bardzo, za bardzo żywego) oświadczam, że zostałam zaskoczona przez dwuletnią niespełna siostrę wyżej wymienionego...a już myślałam, że potrafię wszystko przewidzieć...Na dzisiejszym spacerze w parku nastąpiło wydarzenie, po którym znowu przekonałam się, że jednak z dziećmi to nigdy nic nie wiadomo.
Ja, Gburek, Gryzelda bez Jonatana (jak zwykle), bez wózka (nie jak zwykle), bez kurtek, beztrosko maszerujemy na przedwieczorny spacer (Gburek jednak, przezornie, w ostatniej chwili postanowił zabrać swoje okrycie). W parku dzieci wskakują do suchej fontanny i zaczynają się ganiać. Ja przyglądam im się z dumą z wysokości: jakie wspaniałe rodzeństwo, kto by pomyślał, że będą się tak zgodnie bawić (ja z dzieciństwa pamiętam głównie kłótnie z bratem). Gburek zauważa wodę w jednym z zagłębień fontanny i zaczyna ją obserwować. Podchodzi Gryzelda i robi to samo (uwielbia naśladować brata). Jednak dziewczynce bierna obserwacja nie wystarcza: postanawia zbadać kałużę bliżej i z impetem wskakuje do środka! Impet jest duży, więc siada z wrażenia - jest mokra do samej szyi!!!!!!! Wyławiam amatorkę wiosennych kąpieli, starszy brat wspomaga ją swoja kurtka i biegiem ruszamy do domu a z butów nam kapie straszliwie...
18.04.01
Czteroletni Gburek leżąc w łóżku po baardzo ciężkim dniu (z wieloma awanturami i ogólnym nieopanowaniem):
" - mamo,czy my musimy trzymać się razem?"
Nie wiedziałam co odpowiedzieć na tak filozoficzne pytanie, więc spytałam człowieczka o co mu chodzi właściwie...i usłyszałam:
" - bo ciągle na mnie krzyczysz i mnie bijesz...(?!)...może lepiej by było gdybyśmy się rozstali..."
" - mamo,czy my musimy trzymać się razem?"
Nie wiedziałam co odpowiedzieć na tak filozoficzne pytanie, więc spytałam człowieczka o co mu chodzi właściwie...i usłyszałam:
" - bo ciągle na mnie krzyczysz i mnie bijesz...(?!)...może lepiej by było gdybyśmy się rozstali..."
31.08.01
Gryzelda, lat 2,3 jest na spacerze z rodzicami i starszym bratem(lat prawie5). Dodatkowe wyposażenie:hulajnoga(Gburek),samochodzik (taki do siedzenia i jechania na zasadzie "odpychu nożnego"). Rodzice odeszli,Gburek się gdzieś ukrył, chodnik dłuuugi i równy przed szaloną dwulatką. Rozpędza więc swój pojazd do prędkości niesłychanej i zagrzewa się do pogoni za rodziną bardzo głośnym śpiewem: "nie boję się gdy ciemno jest....."
31.08.01
Przychodzi Gryzelda (wiek: cały czas 2,3) do Gburka (wiek: cały czas prawie 5):
" - mam ploblem" -zawiesza głosik
" - jaki?" - pyta starszy brat z troską
" - jakiś" - odpowiada dziewczynka z powagą, marszcząc nosek
Słowo "jakiś" ostatnio jest ulubione. Taki - na przykład - dialog samochodowy przeprowadziłyśmy niedawno:
G: mówi coś o piesku, że by chciała czy co...nie dosłyszałam...
ja: jaki piesek?
G: jakiś
ja: a jak on się tu dostanie (do samochodu)?
G: jakoś
10.09.01
Jesteśmy w górach, idzie ku nam CZARNA wiewiórka (u nas, na nizinach, widujemy tylko rude, "normalne") - dziwimy się wszyscy czworo. Jedyny Gburek rzekł przytomnie: "to musiała być mama wiewiórka,bo tylko mamy się farbują na czarno".
24.10.01
Dzisiaj koło 18 stwierdziłam, że brakuje mi klusek. Sklep mam naprzeciwko(wyskoczenie zajmuje mi 2 min.), zaś ciągnięcie ze sobą dwójki maluchów robi z tego wyprawę półgodzinną. Informuję więc towarzystwo (lat - dla przypomnienia - 5 oraz 2,5), że za sekundę będę, pouczam o nieotwieraniu drzwi i grzecznym bawieniu się (nie pierwszy raz zaistniała taka sytuacja). Na to Gburek oświadcza, że w takim razie on musi zadzwonić na policję (maniak policyjny, ostatnio wybronił mnie przed mandatem, bo opowiedział panu policjantowi o swoich planach na przyszłość). Zaczęłam się zastanawiać, czy nie zabrać ze sobą telefonów, bo zadzwonić oczywiście potrafi (wie, że z komórki 112 a z domowego 997), ale pytam jeszcze - dla pewności - w jakim celu taki zamiar powziął? "jak to?powiem, że nas porzuciłaś!"
Wszystkiego najlepszego, Synuniu! Dobrze, że się nie rozstaliśmy te niemal dziesięć lat temu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz