z klimatem...

z klimatem...

czwartek, 2 grudnia 2010

Cudowny lek

Chory Gburek oznacza jedno: będzie angina. Chory Gburek - niezależnie od tego, jak zaczyna się choroba - zawsze kończy anginą - i to nawet po podcięciu migdałków. Zabieg ten pomógł - a jakże - z angin comiesięcznych (z regularnością porażającą) przeszliśmy do angin corocznych.

Tym razem zaczęło się niewinnie - od przeziębienia. Posiedział w domu parę dni, łykając witaminę C i leki antyalergiczne. Płynnie przeszło w zapalenie ucha - określone przez lekarkę (przeziebienie mogę leczyć sama, ale uszu się nie podejmuję) jako "odkataralne" - nadal bez antybiotyku, powinno samo przejść. Po następnych kilku dniach już wiedziałam: nie obejdziemy się bez wybijacza bakterii, tym bardziej, że zastosowane bez wiedzy lekarza  krople douszne (no dobra, przyznam się, że zostały przepisane przez naszą laryngolog właśnie na takie okazje, żeby bez potrzeby nie szwędać się po lekarzach, jak coś w uchu strzyka)  też nie pomogły, za to się skończyły....

Nasza Pani Laryngolog, jest podobna do jednej takiej fajnej aktorki kabaretowej, o tej:



i za każdym razem podczas wizyty, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za moment wybuchnie perlistym śmiechem...Jest to jedna z niewielu lekarek, co do których mam zaufanie absolutne i bezwzględne, mimo jej radosnego i mało poważnego sobowtóra.

Nasza Pani Doktor po obejrzeniu ucho-gardła stwierdziła, że anginy jeszcze nie ma, ale porządne zapalenie już jest i kropelki douszne oraz psikadła dogardłowe nie wystarczą. Wspólnie wybraliśmy antybiotyk na A., ponieważ w domu były zapasy tegoż, po zabiegu Buravej oraz chorobie Gryzeldy - nawet dawka się zgadzała. Wzbudziło to ostry sprzeciw Głównego Zainteresowanego, który jest przekonany, że jemu pomaga wyłącznie lek na Z. I jest to sprawdzone przez lata doświadczeń - nie wiem, co kazało mi uwierzyć w bajkę, że tym razem będzie inaczej.

Gburek nie dostał zakazu szkoły - tym bardziej, że czuł się dość dobrze (bez gorączki!) a już tydzień zdążył opuścić...Uznałam za stosowne przegonić go po jednym z większych parków Warszawy - w śnieżycę. Ot, miałam sprawędo zalatwienia na drugim końcu, a nie chciało mi się dookoła jechać miejską komunikacją, mocno niepewną w zimowy czas.
Nie wiem, czy ten to fakt, czy może ślepa wiara Gburka w lekarstwo na Z., spowodowały, że dziś zaliczyłam TRZECIĄ - podczas jednej choroby chłopięcia - wizytę lekarską. Antybiotyk na A. nie działał, wręcz przeciwnie, stan Gburka znacznie się pogorszył. Tym razem, u internisty nie chciałam bawić się w wynajdowanie leków oraz stawianie diagnoz, chciałam załatwić sprawę błyskawicznie, bo ja już WIEDZIAŁAM: "dzień-dobry-pani-doktor-poprosimy-receptę-na-Z.-do-widzenia. Ale trafiłam na doktor dociekliwą. "Trzeci tydzień choroby? Angina? Nie, to niemożliwe, angina nie bierze sięz kataru wirusowego". Gdyby nie moja sympatia do p. doktor, parsknęłabym śmiechem. U tego osobnika angina bierze się zewsząd i zawsze. Pani doktor uwierzyła, jak zobaczyła. Gburek już zażywa swój ulubiony antybiotyk. A ja zastanawiam się: jeśli włożyłabym do opakowania po Z. tabletki A., czy siła suugestii zadziałałaby leczniczo?



2 komentarze:

  1. Zaraz Władza zabierze Ci Gburka za wysyłanie chorego do szkoły i targaniu po śnieżycy :)

    Co do wirusa i zapalenia ucha to nasz Adaś po takim wirusowym świństwie wylądował w szpitalu na dwóch zabiegach pod narkozą, a ja do dziś nie wyleczyłem prawego ucha.

    Ciekawe, że w szpitalu powiedziano nam, że ostatnio jest nasilenie takich niebezpiecznych zakażeń.

    OdpowiedzUsuń
  2. za śnieżycę mogą mi go ewentualnie zabrać, bo do szkoły w końcu nie poszedł ;)

    nasilenie zakażeń, bo szykujemy się do wymierania, jako gatunek - trudno....

    OdpowiedzUsuń