z klimatem...

z klimatem...

niedziela, 12 grudnia 2010

Ponurość

Zima zimą, ale roztopy to jest właśnie to, czego nie lubię bardzo-bardzo, a co jest nieodłącznym elementem zimy. I nie te roztopy wiosenne, kiedy czuć już ciepłe powiewy, dające nadzieję. Mówię o grudniowo-styczniowych odwilżach, kiedy wiadomo, że nadziei nie ma - póki co...Jest jedynie mokrość w butach i ogólne rozmemłanie.
Jonatan wrócił z delegacji chory, Gburek też się jakoś pokłada - nastrój odzwierciedla pogodę za oknem.
Takie dni to najlepszy moment na filozoficzne dywagacje w rodzaju: "i po co to wszystko?", albo: "dokąd to prowadzi?". Dlaczego śnieg pada, żeby się po kilku dniach w paskudny sposób roztapiać? Dlaczego się roztapia, skoro za kilka dni znów napada?
Bezruch wywołuje przygnębienie, przygnębienie wywołuje bezruch. Błędne koło....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz