Przypomniała mi się historyjka sprzed miesiąca.
Szłam sobie z Wilczastym na spacer. Siódma rano - miałam kolejne mocne postanowienie o zaczynaniu dnia na świeżym powietrzu i to niekoniecznie bliżej południa....Wilczasty - jak to on - ciągnął niemiłosiernie i wyrywał się do przodu. Na chodniku stała butelka po piwie, porzucona przez jakiegoś sąsiada po nocnym spożyciu. Norma w naszej dzielnicy - aż dziw, że nie była stłuczona. Nie było siły jej ominąć, nie z tym psem - już-już miałam nadzieję, że się udało, kiedy została zahaczona końcówką ogona i potoczyła się hałaśliwie na środek ulicy. Podniosłam śmiecia i postanowiłam zanieść do kosza, a nie odstawić "na miejsce" - czyli tam, gdzie zostawił ją właściciel (od jakiegoś czasu nie łudzę się - większości mieszkańców jest dokładnie obojętne, czy ktoś sprzątnie śmiecia, czy śmieć będzie leżał do końca swoich - lub ludzkich - dni, to tylko ja jestem jakaś nadwrażliwa...).
Jak to bywa, kosz (jedyny w okolicy - to na usprawiedliwienie tych, którym ciężko jest doń donieść butelkę, papierek czy inną puszkę) jest zlokalizowany na przystanku autobusowym. Przystanek autobusowy o siódmej rano jest pełen ludzi.....a ludzie...ludzie już swoje wiedzą....
"taka młoda jeszcze, dzieci ma, wszystko ma - dom, samochód, męża, a nie może się powstrzymać i z rana musi sobie wypić, no! I to że się nie wstydzi, na ulicy tak, wszyscy widzą....w jakim toto już musi być stania upodlenia....."
A przypomniała mi się historyjka, bo obejrzałam poniższy filmik, poniekąd trochę krzepi, że nie tylko u nas brakuje przyzwoitych ludzi.....
http://www.youtube.com/watch?v=GYnd5JRu86E&feature=player_embedded
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz