Moje dziecko dorosło. Gburek mianowicie.
Dorósł był do wieku, w którym to byle co kojarzy się z "wiadomo czym". I wywołuje nerwowy chichot, często przeobrażający się w nieopanowany rechot z tarzaniem.
Wczoraj chłopiec dostał ataku nad katalogiem zabawek jednego z hipermarketów.
Podam w kolejności, co nastolatka (a w efekcie i jego nieco świrniętą matkę) doprowadziło do radosnych konwulsji.
Przyjaciel z wanny. (od tego się zaczęło....potem ruszyło jak lawina)
Wesoły garnuszek na klocuszek.
Słonik z klockami.
Ślimak smakosz klocków.
Słonik edukacyjny.
Zwariowany samochód - wydaje naturalne dźwięki zwierząt.
Piesek u lekarza. (to jest śmieszne wyłącznie w kontekście weterynaryjnych przygód naszego Wilka)
Płyń do mnie piesku. (??? - zabawka do męczenia poprzez zanurzanie??? loteria - dopłynie czy nie???)
Dużo mniej śmieszny okazał się "samochód napędzany wstrząsami" oraz jego bliźniak: "samochód przewracający się" - pewnie dlatego, że nie kojarzyły się z "wiadomo czym".
I - przepraszam, nie wiem, czy powinnam, bo będzie niepoprawnie politycznie.....Cóż, najwyżej zostanę kontrowersyjną autorką bloga ;)
Ale nie ukrywam, że tłumioną, acz niewątpliwie wielką radość wywołał:
"Traktorek na pedały z przyczepką".
A teraz idę się wstydzić ......
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz