Mąż ma nagłą
delegację. Dzieci wiadomo - na wyjeździe, koleżeństwo, po nocnej
posiadówie, z "Borata" na razie zrezygnowało - mam wolny wieczór. Plany
były niesłychane: pojeżdżę na rolkach, pospaceruję z psami, ogarnę dom,
może nawet coś ugotuję! Poczytam, ufarbuję włosy, pooglądam tv,
poprasuję, nastawię ze dwa prania i powieszę oraz
czego-to-ja-jeszcze-nie zrobię.
Wróciłam po zrealizowaniu dwóch pierwszych punktów programu i zapadłam w net. Jakby mi mało było przez cały dzień....
A serio - samotnik ze mnie, lubię być sama...Ciekawe, po jakim czasie by mi się znudziło....
Gitarrę
odpaliłam. Nawet trochę gra ;) - przy odrobinie dobrej woli, uda się
usłyszeć linię melodyczną - pod warunkiem, że śpiewam tekst, hehe.
Długa droga przede mną...Ale ja uparta bywam, dam radę.
Idę wyciągnąć zmyte gary ze zmywarki - siedzą już tam ze dwa dni i same jakoś wyjść nie chcą...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz