Moja siostra, wracając wczoraj z rodzinnego ogniska popisała się podwójnie.
Dziecię
jej, Gotfryd, najmłodsze w rodzinie, zaczęło układać się do snu.
Została więc zawezwana taksówka, żeby najmłodszego członka rodziny, wraz
z jego matką, odwieźć do domu (pomijam już drobny fakt, że mój mąż
powracał właśnie z wojaży i był 10 kilometrów od domu: w ciągu 15 minut
mógłby przejąć funkcje taksówkarza, ale kolega Gotfryd musi być
zaopiekowany natychmiast i bezzwłocznie, cała rodzina o to dba).
Zawezwanie taksówki było zupełnie nietypowym zachowaniem - od lat
praktykuje się w tej rodzinie spacery nocne, niezależnie od pory,
odległości i wieku dzieci. Oszczędność przede wszystkim!
Siostra
pojechała, zaopatrzona w 20 zł, mimo tego, że pan kierowca solennie
obiecywał, że taki kurs będzie kosztował nie więcej niż zł 10.
Odprowadzana była okrzykami ciotek, rodziców i kuzynek: "czy aby więłaś
klucze? czy nie zapomniałaś telefonu? czy wszystko masz?" - jakby
wyjeżdżała co najmniej na drugi koniec Polski na dwa tygodnie....
Po
10 minutach, ujrzeliśmy taksówkę powracającą - pomyśleliśmy zgodnie, że
Gotfryd zapragnął nagle obecności babci czy coś w tym
rodzaju.....Prawda okazała się prostsza - zziajana siostra ma wydyszała:
"zapomniałam kluczy i telefonu". Cóż - dobrze, że przypomniała sobie o
tym, zanim taksówka odjechała, pozostawiając ją pod zamkniętym domem bez
możliwości kontaktu z rodziną.
Po 2 minutach nadjechał mąż mój - w sumie chyba mogła poczekać.....
Nie
minęlo kolejnych 10 minut, jak kuzynka zaczęła chichrać się
nieprzytomnie nad odebranym smsem. Treść: "zapłaciłam 19,50 za kurs, ale
nie chciałam reszty".
I
tu została opowiedziana anegdota o tym, jak jasmeen ( skondinąd
zupełnie wyrodna córka rodziny pod względem stosunku do pieniędzy), dała
węgierskiemu kelnerowi napiwek....
Po
obfitym posiłku, pierwszym na węgierskiej ziemi, jasmeen poszła się
rozliczać. Nie miała jeszcze wprawy w liczeniu forintów (należy
podkreślić, że nasi Bratankowie nie mieli denominacji), wiec jako
napiwek zostawiła garść drobnych. Mąż jasmeen, jako osoba szybciej
orientująca się w niuansach finansowych, jakoś podejrzanie szybko zebrał
ich manatki i uciekł z miejsca posiłku. Dopiero w samochodzie, kiedy
opanował atak śmiechu, wyjaśnił jasmeen, że napiwek nie powalał swoją
wysokością...było to w przeliczeniu około 10 groszy. Niecałe......
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz