...wszyscy nasi podopieczni!
Ale luuz!
Budzę
się rano i nie muszę się w popłochu odziewać, bo mnie Potomstwo w
negliżu zastanie - ba! - mogę sobie paradować na golasa po domu!
Przez
tydzień miałam błogi spokój od awantur rodzinnych typu: "a bo on mi""a
bo ona mnie" - teraz będę miała spokój totalny - od wszystkiego: "kup
mi", "daj", "głodna jestem", "pić", "nudzę się", "mogę poogladać tv,
pograć na kompie?" - jestem chyba wyrodna, bo się cieszę z tych
nadchodzących dwóch tygodni....A ojciec dzieci wzdycha i tęskni,
szczególnie wieczorami - dziwak jakiś....
Wczoraj
odwiedziliśmy Gburka - oczywiście zgrzytnęlo mi coś z zazdrości - sama
bym na taki obóz pojechała w charakterze uczestnika.....Gburek cały
szczęśliwy. Ja zaś sprawdziłam swoje umiejętności pływackie w zbiorniku
naturalnym: otóż są! (te umiejętności), tylko woda trochę zimna.
Gryzelda
zadzwoniła wieczorem, że dojechali i trzepią łóżka i czy ona ma
trzepać, bo przecież ma uczulenie na kurz i już ją drapie w gardle. Na
pytanie, czy już trzepała, odpowiedziała, że nie oczywiście. Dlaczego
więc ją drapało? Od patrzenia na trzepanie, hehe. Mam nadzieję, że
trochę ją nauczą tam porządku......
Dziś
wieczorem mam w planach wycieczkę rowerową sam na sam z mężem. Ale jak
będzie tak gorąco, to ją chyba zamienimy na basen.....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz