z klimatem...

z klimatem...

piątek, 13 lipca 2007

Dzień za dniem

Ale mam urwanie łeba!
Dziś znalazłam chwilę, żeby wejść na forumy ( wcale nie wszystkie moje ulubione zdażyłam, nie wszystkie...) i bloga, ale wczoraj - bieganina totalna! Znaczy: interes się kręci - chyba dobrze :)
Dotarło do mnie, że nie opisałam pięknych historyjek, które przydarzyły mi się w miniony weekend, a tu już kolejny weekend nadchodzi - też zapewne pełen przygód.
Miałam przez ten tydzień tylko tyle czasu, żeby w "szkicach" dopisywać tytuły kolejnych ewentualnych notek. Dużo tego mi się zrobiło - będą jak znalazł na jakiś martwy sezon. Tylko głupio bedzie pisać o letnich zdarzeniach w zimowy czas, nie?
 Gburek dzwonił - jest super, pogoda znośna, druh mu guziki obciął, ale dziewczyny mu przyszyły, w zamian za podwieczorek - radzi sobie chłopak....
W niedzielę wyjeżdża Gryzelda - przyjmuję zakłady, za ile będziemy musieli po nią jechać i kto o to poprosi - ona sama, czy zgnębiona kadra, hehe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz