Kobieta pracująca, bezdzietna - no pierwszy raz w życiu jestem w takiej sytuacji.
I jakoś się odnajduję!
Przedwczoraj
basen z mężem, wczoraj wspólne rowerki i.....niespodziewane wpadnięcie
na znajomych z ogólniakowej klasy. G. i M. usiedli z nami w knajpce,
pogawędka bardzo nas wciągnęła - okazało się, że świat jest mniejszy,
niż nam się wydawało i że mamy mnóstwo wspólnych znajomych. Koledze M.
zostało przypomniane przeze mnie jego flagowe wystąpienie na jednej z
lekcji języka polskiego, kiedy to profesorka omawiała romantyzm a M. był
zajęty zupełnie czym innym i zapytany:" Kto to był Odyniec?",
odpowiedział po chwili namysłu (chyba mu się trochę przedmiot nie
zgadzał...): "To taki rodzaj dzika, pani profesor".
Kiedy
już pan kelner znacząco zaczął sprzątać krzesełka przy sąsiednich
stolikach (bardzo nieładnie, panie kelnerze!), wybraliśmy się na spacer
do naszego domu. Mój nieszczęsny mąż - nieprzyzwyczajony do spacerów
dłuższych niż od bramy do samochodu - z lekka się zmęczył, ale w Miłym
Towarzystwie dość szybko pokonaliśmy te dwa - trzy kilometry - choć już
przed ostatnim zakrętem zamieniał się w shrekowego osła z tekstem:
"daleko jeszcze?"
W
domu - pusta lodówka, niepościelone łóżko i ogólny rozgardiasz - w
końcu kobieta pracująca jestem, nie? Ale jakieś zapasy z głębi lodówki
wygrzebałam, usiedliśmy na altance, rozmowa nadal prawie sama się
toczyła aż tu nagle.....kolega M. spojrzał na zegarek. Była 4 rano!!!
Fakt, nieco się przejaśniło....Naprędce zebraliśmy pozostałości po
dodatkach kulinarnych do rozmowy i umówiliśmy się na dziś wieczór na
wspólne oglądanie "Borata". Mam nadzieję, że M. nie zaspał na ważne
spotkanie, bo mój mąż np. swoją poranną lekcję angielskiego odwołał
był...
Także
bardzo nas demoralizuje nieobecność dzieci (a te nawet nie dzwonią do
starych, no!). Moją planowaną dietę diabli wzięli z wielu względów:
1. przygotowanie sałatek wymaga czasu, zaopatrzenia lodówki i pomysłu
2. w upał chce mi się jeść dopiero po godzinie 21
3. piję piwo lub wino wieczorami i opycham się orzeszkami do tego
A tłuszczyk zwisa nad paskiem.....
Nic to...poodchudzam się kiedy indziej, teraz mam wolne :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz