Niniejszą notkę sponsoruje blog poniższy:
http://poczytajmi.blox.pl/html
Pozdrowienia dla Autorki :)
Od
zawsze byłam maniaczką czytania. Odkąd nauczyłam się rozróżniać litery,
czytałam wszystko, co miałam w zasięgu wzroku. Odziedziczyła to po mnie
Gryzelda, wprawiając w osłupienie autobus pełen ludzi ( łącznie ze
mną), odczytawszy trasę tegoż autobusu - powoli ale poprawnie. Miała
wtedy lat niespełna cztery. Od tego czasu, Gryzelda doprowadzała do
furii Gburka, który z mozołem pokonywał w pierwszej klasie trudy
poznawanie literek....Doprowadzała też do rozpaczy mnie, bowiem zachwyty
postronnych nad jej umiejętnościami, sprawiały, że Gburek wcale do
czytania się nie palił a wręcz przeciwnie - zniechęcał. Już miałam
wizję, że mój syn czytać nie będzie nigdy, kiedy na pomoc przyszedł mi
Harry Potter - oznajmiłam Potomstwu, że czytać im tego nie będę, jak
Gburek nauczy się czytać, przeczyta sobie sam. Gryzeldzie przyobiecałam
lekturę Harrego, jak tylko rozpocznie edukcję szkolną ( wszak czytać
już umiała - i głośno wyrażała swoje zdanie na temat niesprawiedliwości
dziejowej: "bo ja już czytam a nie mogę Harrego! a on się nigdy nie
nauczyyyy!"). Niespodziewanie szybko od tej obietnicy, Gburek zaczął
płynnie czytać. Pierwszy tom Harrego poszedł w użycie zaraz po ósmych
urodzinach...Przeczytanie całego zajęło co prawda kilka miesięcy, ale
sukces był - Gburek czytał z własnej, nieprzymuszonej woli. Niestety -
kiedy zaczyna się z fenomenalną książką, trudno zejść niżej: Gburek nie
bardzo ma ochotę czytać coś innego, niż książki o Harrym. Mam nadzieję,
że jednak kilka pozycji będzie godnych jego zainteresowania...
Przygody
Harrego P. musiałam umiejętnie ukrywać przed Gryzeldą - jednak długo
nie dało się wytrzymać, potraktowaliśmy więc rozpoczęcie "zerówki" jako
początek edukacji i pierwszego dnia wakacji "przedzerówkowych" Gryzelda
dostała pozwolenie czytania pożądanej powieści. Naiwnie łudziłam się, że
zajmie jej to chociaż połowę wakacji - jakież było moje zdziwienie,
kiedy po pięciu dniach przyszła do mnie z nieśmiałym pytaniem, czy ona
może tom drugi już zacząć.....Wychowałam mola książkowego!!!!
Czytamy dużo książek dziecięcych, często są to te pozycje, które sama ciepło wspominam (np."Niekończąca
się opowieść" "Karolcia"), często też moje dziecięce fascynacje okazują
się celne jak przysłowiowa kula, co trafiła w płot ( Niziurski, Nienacki,
seria podróżnicza o Tomku). Szperam więc po Merlinie oraz księgarniach (
ale tam to tylko wtedy, jak mam nadmiar w portfelu...) w poszukiwaniu
atrakcyjnych nowości. Wspomniany na początku tej notki blog będzie
niewątpliwie moją inspiracją.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz