W dniu wczorajszym, z okazji Dnia Wojska Polskiego, odbyła się w mieście stołecznym Defilada.
I jak nie piszę tu o polityce...
Jak staram się o niej nawet nie słyszeć, odkąd władzę objęła TA partia.....
Jak
wiadomości traktuję jak bajki o złym wilku - straszne i śmieszne (choć
jednak staram się je traktować jak niezły dowcip - inaczej bym
zwariowała)...
Jak
nie wzruszają mnie kolejne głupie decyzje, dymisje, mundurki, walka z
Tubisiami, kryminalna przeszłość i teraźniejszość posłów oraz ministrów
ani nawet błaźnienie się naszych polityków przed całym światem,
tak Defilada mnie po prostu zabiła.
Toż to Orwell w czystej formie!!!!
Tak
wyrzekali na komunę i pochody pierwszomajowe, tak psioczyli na
demonstracje sił pancernych i opiewanie naszego oręża, tak odżegnywali
się od pompatycznych uroczystości, za którymi stoi pustka. Tylko dorwali
się do władzy, robią to samo - szybciej, niż ktokolwiek mógł się
spodziewać.... Świnie!!!!!!! (to też odnośnik do "Folwarku zwierzęcego" -
żeby nie było, że kogoś obrażam!) .
Już
pomijam fakt, że pokazywanie swojego zaplecza militarnego kojarzy mi
się ze stroszeniem piórek przez koguty - o! zobaczcie wszyscy, jacy
jesteśmy silni! My wam jeszcze pokażemy, jak tylko spróbujecie nas
zaatakować! A w rzeczywistości jesteśmy żadną potęgą militarną.
Do
tego co to za zwyczaj, żeby w czasie pokoju czołgi paradowały po
ulicach? Czemu to ma służyć? Ja - pomijając wszystko, o czym już
napisałam - poczułam się zaniepokojona (wojna będzie? jest może?) i
zniesmaczona. Po to zabraniałam dziecku bawić się pistoletami, żeby
teraz jeden z drugim czołgi na ulice wyprowadzili ku uciesze gawiedzi?
To czołgi są do zabawy, nie do zabijania?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz