z klimatem...

z klimatem...

poniedziałek, 6 sierpnia 2007

Panta rei...

 - jak mawiał jeden z wiekowych profesorów od fizyki w moim ogólniaku.
I jak naonczas gościa kompletnie nie rozumiałam, to od kilku tygodni zgadzam się z nim w pełnym zakresie: nie nadążam.
Praca - aerobik - dom. Klienci - dzieci. Rower - pranie.
A czas ucieka....
Godzina 10 - 13 - 16 - 20 - dzień minął, tydzień minął, miesiąc minął.......
Dopiero zaczynałam działalność, dziś czuję się jak stara, okienna specjalistka. Dopiero wakacje się zaczynały - już Potomki powróciły, zaraz będzie czas do szkoły....Weekendów nawet nie zauważam, bo mam wrażenie, że poniedziałek następuje jeden po drugim....
Wczoraj spędziliśmy tak intensywną niedzielę, że mogłaby wystarczyć za trzy: najpierw wycieczka "rowerem po historii Otwocka", potem świetny obiad w gronie kolegów z podstawówki (nie dzieciowych kolegów, tylko naszych) - to dopiero przeżycie i wędrówka w czasie.....
Nie piszę, bo nie nadążam, nie prasuję, bo nie nadążam. Czy ja się przypadkiem nie zapętliłam? Nie chciałabym, żeby mi coś umknęło, szczególnie w zakresie wychowania dzieci....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz