Ciekawa sprawa, taki sklep z oknami w centrum miasta - dużo najróżniejszych ludzi przychodzi - niekoniecznie po okna.
Są
tacy, co przychodzą opowiedzieć o swoich zwierzetach domowych -
konkretnie o tym, że kotka miała w nocy cesarkę i urodziły się śliczne
kocięta. Są tacy, co opowiadają historię swojego życia. Bardzo lubię
słuchać tych wszystkich opowieści....Może dlatego przychodzą?
Najbardziej
(zaraz po pani z oknami magazynowymi, o której już pisałam) rozśmieszył
mnie człowiek, który chciał okna do barakowozu i natychmiast kazał mi
dzwonić do fabryki, czy takie mają. To był pierwszy klient, którego
najbezczelniej oszukałam - "wykręciłam" numer, odbyłam "rozmowę" i
powiedziałam ze smutną miną: "niestety, nie mają okien do barakowozu". A
chciałam być miła, wziąć od pana numer telefonu i grzecznie oddzwonić,
to po co się upierał, że natychmiast?
Mam
też stałych klientów - pani z synem przychodzi regularnie co miesiąc,
ogląda wnikliwie klamki z przyciskiem i pyta w jakiej cenie, potem
wychodzi - czyżby polowała na promocję?
Był
też Dziadek - będę go długo pamiętać, bo wyglądał jak mój własny,
nieżyjący Dziadek: rower, siwa czupryna, dobroduszna twarz, błękitne
oczy. Ależ mi było przykro, że nie miałam do sprzedania tego artykułu,
którego akurat poszukiwał......
Podoba mi się rozmawianie z ludźmi. To znaczy.....podoba mi się, że to oni mówią, a ja nie muszę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz