z klimatem...

z klimatem...

czwartek, 9 sierpnia 2007

Klienci

Ciekawa sprawa, taki sklep z oknami w centrum miasta - dużo najróżniejszych ludzi przychodzi - niekoniecznie po okna.
 Są tacy, co przychodzą opowiedzieć o swoich zwierzetach domowych - konkretnie o tym, że kotka miała w nocy cesarkę i urodziły się śliczne kocięta. Są tacy, co opowiadają historię swojego życia. Bardzo lubię słuchać tych wszystkich opowieści....Może dlatego przychodzą?
Najbardziej (zaraz po pani z oknami magazynowymi, o której już pisałam) rozśmieszył mnie człowiek, który chciał okna do barakowozu i natychmiast kazał mi dzwonić do fabryki, czy takie mają. To był pierwszy klient, którego najbezczelniej oszukałam - "wykręciłam" numer, odbyłam "rozmowę" i powiedziałam ze smutną miną: "niestety, nie mają okien do barakowozu". A chciałam być miła, wziąć od pana numer telefonu i grzecznie oddzwonić, to po co się upierał, że natychmiast?
Mam też stałych klientów - pani z synem przychodzi regularnie co miesiąc, ogląda wnikliwie klamki z przyciskiem i pyta w jakiej cenie, potem wychodzi - czyżby polowała na promocję?
Był też Dziadek - będę go długo pamiętać, bo wyglądał jak mój własny, nieżyjący Dziadek: rower, siwa czupryna, dobroduszna twarz, błękitne oczy. Ależ mi było przykro, że nie miałam do sprzedania tego artykułu, którego akurat poszukiwał......
Podoba mi się rozmawianie z ludźmi. To znaczy.....podoba mi się, że to oni mówią, a ja nie muszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz