Tym razem nie Czarownica, tylko wiewiórra - wpadła do
sklepu i z zaciekawieniem zaczęła rozglądać się po kątach, skacząc
pociesznie i uderzając pazurkami w podłogę. Niech będzie, że mam
obsesję, ale ja po prostu uwielbiam te zwierzęta.
Próbowałam
ją przekupić m&m'sem ale tylko się spłoszyła, kiedy upadł na
podłogę. Bo strasznie to płochliwe stworzenie jest. Siedziałam bez
ruchu i starałam się nawet nie oddychać, bo najlżejszy szmer wywoływał u
Rudej atak paniki.
Ciekawe, w takim razie, jakim sposobem wiewiórki w Łazienkach jedzą ludziom z ręki? Może te otwockie są po prostu dziksze?
W każdym razie obejrzałam ją sobie dziś z bardzo bliska - przez chwilę nawet miałam wrażenie, że wskoczy mi na nogę.
Zdecydowanie dziś kupię orzechy....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz