Poruszający dokument. Trafiłam nań przez przypadek - jak zresztą na większość programów i filmów w telewizji. Ot, włączyłam i tak zostałam. Najpierw widziałam, jak produkuje się deski. A że - od dziecka tak mam - z magiczną siłą przyciągają mnie obrazy taśm produkcyjnych - trwałam przed ekranem w niemym zachwycie nad masowym tłuczeniem towaru (nie jest dla mnie ważne, czy są to zapałki, deski, słoiki, gazety, butelki czy czekolada - fascynuje mnie taśmowość jako taka). Nagle obraz przestał być taki magnetyczny - zobaczyłam niszczony las. Całe połacie - aż po horyzont. A potem było jeszcze gorzej - z ekranu zaczęła się na mnie wgapiać przeraźliwie smutna małpa podłączona do kroplówki. Orangutanica. Tytułowa Green, której ludzie zabrali cały jej świat.
Jakim prawem? Prawem silniejszego, mądrzejszego, bardziej cywilizowanego.
Mimo tego, że nie jestem naiwnym, pełnym ideałów, walczącym ekologiem, mimo tego, że podczas studiów o kierunku takim-a-nie-innym, naoglądałam się i nasłuchałam wiele, film zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Miałam ochotę osobiście pojechać i przykuć się do palmy. Miałam ochotę zostać wojującym ekoterrorystą.
Myślę, że żadna wojna nie jest ludziom potrzebna do zagłady, ani żaden meteoryt, czy inwazja Zielonych Przybyszów - ludzie sami zgotują sobie Armaggedon. Własnymi rękami.
Film prawdopodobnie będzie można jeszcze kilka razy obejrzeć na "Canal +", najbliższa emisja, jak podają, w czwartek 21.10 o godz. 8.00. W końcowych napisach jest informacja, że można go też znależć w necie - próbowałam, ale bezskutecznie, obejrzę jeszcze raz i wyśledzę adres. Warto sobie od czasu do czasu przypomnieć (a Młodemu Pokoleniu nawet częściej niż sobie), jak bardzo niszczycielsko wpływamy na Naturę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz