z klimatem...

z klimatem...

wtorek, 5 października 2010

Są takie dni...

...kiedy lepiej wyłączyć telefon, telewizor z wiadomościami, nie szperać po necie i w ogóle nie wstawać z łóżka. Zasłonić rolety, zasłony - co tam kto ma - i udawać, że świat za oknem nie  istnieje.

Świat zły, podły, wredny i zwyczajnie nieprzyjazny, z jego wiadomościami, co spadają na łeb, jak kulki gradu - jedna po drugiej, bezlitośnie.

Aż dziw, że świeci piękne słońce, a nie jesienna, deszczowa plucha - zawierucha.

Chciałoby się wrócić do łóżka i ogłosić czarny wtorek. Może po obudzeniu się w środę, świat wróci do normy?

Ale nie, to niepodobne do mnie. Ja się nigdy nie martwię i wiem, że wszystko ma jasną stronę, a każdy dół swoje dno, od którego uda się odbić.

Jeśli nie dziś, to jutro będzie lepiej. Bo gorzej to może być zawsze, ale dlaczego miałoby być gorzej?

Uszy do góry, zamiast się zamartwiać i przejmować maluśkimi i wielgaśnymi rzeczami, trzeba iść przed siebie. W końcu nigdy więcej nie będzie już 5 października 2010. Każdy dzień jest niepowtarzalny, nawet jeśli pies przed wyjściem utytła spodnie (a to był jeden z drobiazgów, pozostałe kulki gradu były większego kalibru).

1 komentarz:

  1. Uprzejmie uprasza się o niepanikowanie z powodu niniejszego wpisu. Nikt nie zginął, nawet nikt nie popadł w depresję - po prostu: takie życie, raz na wozie, raz pod wozem. Celowo napisałam o gradzie a nie kłodach pod nogi i cegłach na głowę, żeby kaliber zdarzeń określić ;)

    OdpowiedzUsuń