z klimatem...

z klimatem...

czwartek, 23 września 2010

reklama drażni

więęęc
należy uderzyć w klienta ciszą

Dziś zostałam uderzona reklamą prosto w głowę - właśnie przez to, że jej nie usłyszałam. Genialny pomysł.

Siedzę sobie otóż, klepię w komputer, w tle bębni telewizor, bo jednym okiem oglądam jakiś niezobowiązujący umysłowo film. Film - naturalnie - jest przerywany sukcesywnie bloczkami reklamowymi. Oprócz serii z żubrem, reklamującym fatalne piwo (czy wszystkie piwa są teraz TAK słodkie? a może coś mi się ze smakiem zrobiło po tych dietach?), mało która reklama jest w stanie spowodować oderwanie mojego wzroku od klawiatury.

Ale nie ma siły - kiedy człowiek pośród jazgotu pańć wielbiących proszki do prania, kremy do depilacji i syropy na kaszel usłyszy NIC, musi spojrzeć na ekran. Po prostu musi. I widzi to, co spec od reklamy chciał, żeby zobaczył: markę samochodu, który nie potrzebuje słów.

Bardzo pomysłowe.

Szkoda, że jestem przywiązana do Zielonego Potwora, bo dałabym się skusić....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz