więęęc
należy uderzyć w klienta ciszą
Dziś zostałam uderzona reklamą prosto w głowę - właśnie przez to, że jej nie usłyszałam. Genialny pomysł.
Siedzę sobie otóż, klepię w komputer, w tle bębni telewizor, bo jednym okiem oglądam jakiś niezobowiązujący umysłowo film. Film - naturalnie - jest przerywany sukcesywnie bloczkami reklamowymi. Oprócz serii z żubrem, reklamującym fatalne piwo (czy wszystkie piwa są teraz TAK słodkie? a może coś mi się ze smakiem zrobiło po tych dietach?), mało która reklama jest w stanie spowodować oderwanie mojego wzroku od klawiatury.
Ale nie ma siły - kiedy człowiek pośród jazgotu pańć wielbiących proszki do prania, kremy do depilacji i syropy na kaszel usłyszy NIC, musi spojrzeć na ekran. Po prostu musi. I widzi to, co spec od reklamy chciał, żeby zobaczył: markę samochodu, który nie potrzebuje słów.
Bardzo pomysłowe.
Szkoda, że jestem przywiązana do Zielonego Potwora, bo dałabym się skusić....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz