z klimatem...

z klimatem...

piątek, 22 czerwca 2007

4,9

Taką średnią osiągnął Gburek w klasie czwartej.
Jestem dumna i szczęśliwa. Nie z powodu ocen, ale z powodu jego dojrzewania. Kiedy szedł do pierwszej klasy, bałam się, że będzie wiecznym rozrabiaką, stojącym w kącie, przez to nielubianym przez nauczycieli. Że przez swój żywiołowy, nieprzewidywalny temperament i trudność w skupianiu uwagi, będzie wiecznie opóźniony w nauce. Że przez niechęć do robienia nudnych rzeczy (wszystko, co wymaga siedzenia - pisanie, czytanie rysowanie - przede wszystkim), nigdy nie nauczy się tego, co uczeń umieć powinien. Z powodu tych moich rozterek poszedł do szkoły integracyjnej. I to był strzał w 10. Nie ze względu na szkołę, ale ze względu na panią Małgosię, która została jego wychowawczynią. Przeprowadziłam z Nią setki rozmów, często bliska płaczu. Zawsze uspokajała mnie i mówiła, że wszystko się ułoży, tylko potrzeba cierpliwości. Nawet, kiedy kłamał, robił złośliwości, na siłę dążył do tego, by być w centrum zainteresowania, na podium, pierwszy - za wszelką cenę, nawet za cenę nieuczciwości - ona potrafiła znaleźć na niego sposób.
Gratuluję, Pani Małgosiu, chyba się udało :) ( przynajmniej na razie...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz