Zawiesiłam na kołku
karierę kury domowej. Od niedawna nie muszę gimnastykować się, by na
pytanie: "co robisz w życiu?" nie odpowiedzieć: "nic, siedzę w domu".
Co
się zmieniło? Oprócz tego, że nie gryzę się tym, co myślą o mnie ci,
dla których kobieta domowa to NIKT, nic się nie zmieniło. Nie jestem -
póki co - samowystarczalna finansowo. Moja praca - oprócz satysfakcji
własnej - nie doprowadzi mnie do szczytów kariery. Może jednym z plusów
będzie usamodzielnienie się dzieci - chyba, że właśnie zupełnie w
niewłaściwą stronę to usamodzielnienie pójdzie ( w gorszych chwilach mam
wizje moich dzieci w charakterze dzieci ulicy).
A
gdzie kariera? Jeśli nie naukowa ( co chyba było marzeniem mojej mamy),
to przynajmniej jakakolwiek - coś, czym można się pochwalić....No bo
jak tu chwalić się otworzeniem punktu sprzedaży okien? "To co?
handlujesz sobie, tak?" - pyta znajoma. A potem biegnie na ploty: "ty
wiesz, ta jasmeen, co to zawsze same piątki w szkole miała to normalnie
oknami handluje...ale się porobiło!"
Nie
ma kariery, bo jej nie chcę. Chyba. Czasem wydaje mi się, że powinnam
robić w życiu coś ambitniejszego....Zawsze chciałam podróżować -
mogłabym odbywać podróże a potem je opisywać. Ale co wtedy z dziećmi?
Chyba podróżowanie to scenariusz na życie dla kogo innego - niestety.
Nie, nie narzekam - zadowalam się tymi małymi podróżami, które odbywamy
rodzinnie. Tak się tylko ostatnio z mężem zastanawialiśmy, czy
przypadkiem sami siebie nie ograniczyliśmy - spotykamy ludzi, którzy rok
mieszkają w Moskwie, dwa lata w Londynie, pół w Amsterdamie i trzy
miesiące w Petersburgu. Znają kilka języków i wszędzie czują się jak u
siebie ( albo inaczej - nigdzie nie czują się jakl u siebie). Takie
spotkania skłaniają nas do przemyśleń - a co z nami? Czy my jesteśmy tu,
gdzie chcielibyśmy być? Czy może też wolelibyśmy prowadzić cygańskie
życie. Fakt, z dziećmi trudniej - albo wręcz - niemożliwie. Raczej nie
chciałabym dzieciom fundować zmiany otoczenia co kilka lat. Ale gdyby
ich nie było? Albo jeśli dorosną na tyle, by się usamodzielnić, a my
jeszcze będziemy dość młodzi na wojaże?Nie wiem, sama nie wiem.....
Wiem,
ze kiedy słyszę, że mój kolega M. jeździ po całym świecie z pocztą
dyplomatyczną, to jakiś mały robalek zazdrości zaczyna mnie
podgryzać....Dużo większy robalek od tego, który podnosi lekko łebek,
kiedy słyszę, ilu znajomych ze studiów pracuje w stosownym
ministerstwie....
Ale
nie łudzę się - okna to nie jest ostatnia rzecz, którą zajmuję się w
życiu! To dopiero początek.....Ja cały czas mam w głowie DOMKI!!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz