Tak ostatnio zostało określone Wilczysko. Kurcze - niby brzydko...ale za to jakże trafnie!
Piękny, Rasowy, Hodowlany, Rodowodowy Owczarek Niemiecki.
Pierdoła.
Trochę
mi się to kłócić powinno, ale jakoś się nie kłóci. Bo znam to Zwierzę
już prawie cztery miesiące. Buravą, Bezrodowodową, Bazarową Sukę znam
blisko cztery lata i nie miała w czasie swego z nami butowania tylu
przykrych przygód, co Wilk - Pierdoła.
Na
wstępie Wilk tylko okazywał zazdrość o Buravą, nie dając jej głaskać -
reagował żałosnym piszczeniem, co przy jego gabarytach wyglądało dość
osobliwie. Z biegiem czasu piszczeć zaczął w innych sytuacjach - na
przykład po zajadłym obszczekiwaniu kogoś za płotem. Słychać wtedy
donośne i groźne: "Hau, Hau, Hau" i na końcu przeciągłe: "miiiiii". No,
komizm niesłychany!
Zimą,
Wilk został przezwany Ratlerem, bo podczas kiedy Burava zasypiała w
najgłębszej śnieznej zaspie, on - jak tylko nas zauważył - zaczynał się
trząść - jak ratlerek.
Wczesną
wiosną, walcząc z błotem na podwórku, wysypaliśmy je drobnymi
kamyczkami. Bardzo fajnie to wygląda.....Ale nie dla Wilka-Pierdoły. Bo
on nie lubi chodzić po kamyczkach! Łapki go bolą! Wilczasty zaczął
chodzić "na pazurkach" albo wręcz przemykać pod płotem....Największym
dla niego dramatem okazała się chwila, kiedy co większe kamyki
wysypaliśmy pod płotem, żeby psy, obszczekując przechodniów, tak bardzo
nie kurzyły. Tygodnie trwało, zanim Ratler zaczął w ogóle tam wchodzić. A
jak już - niechcący zupełnie - zapędził się w tamte kamieniste strony,
nie bardzo wiedzial, jak wrócić. Na szczęście arystokratyczne łapki już
przyzwyczaiły się do kamyków Zajęło im to kilka tygodni, ale udało się!
Późną
wiosną Wilk złapał kleszcza. I od razu babeszjozę, w komplecie.
Uratowaliśmy zwierza, dzięki czujności Głowy Rodziny. Bo ja - jako
rasowa wyrodna - wcale bym się nie przejęła tym, że zwierz apetyt
stracił i ogonem rzadziej merda. Ale Wilk nie byłby Wilkiem-Pierdołą,
gdyby na zwykłej babeszjozie się skończyło: podczas podawania kroplówki,
kiedy leżał z łbem między moimi stopami, gwałtownie się podniósł i
zahaczył o zaczep do sznurówek przy moim bucie - UWAGA - dolną powieką.
Tylko on tak potrafi! Pani weterynarz od razu zakropliła antybiotyk do
psiego oka i - na szczęście - nie pozostał ślad.
Ostatnio Pierdoła nadział się na bramę. Łapą. Nie wiem, jak mozna tego dokanać - jemu się udało.
Czekamy na dalsze wyczyny naszego Wilczyska......Z lekkim niepokojem.....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz