z klimatem...

z klimatem...

sobota, 30 czerwca 2007

Akcja ratunkowa

Pisklę sikorki wypadło z gniazda. Wypadło albo postanowiło rozpocząć naukę latania. Koniecznie nad terenem patrolowanym przez Buravą i Wilka-Pierdołę.
Akcja ratunkowa polegała na złapaniu pisklaka - jego nieudolne próby podlatywania wcale nam w tym nie pomagały - i zapakowaniu go z powrotem do gniazda w dziupli kasztanowca. Dzieci oczywiście obowiązkowo musiały potrzymać w rękach przestraszone zwierzątko - i o ile Gryzelda zrobiła to bez problemów, o tyle Gburek z wrzaskiem:" to się rusza!!!"("Przecież jest żywe, to się rusza! co - ma udawać martwego na twoje potrzeby???"), wypuścił pisklaka na trawę. Akcja łapania musiała zostać powtórzona.
Po tych traumatycznych przezyciach, pisklak został wepchnięty do gniazda a ja pozostałam z wyrzutami sumienia, bo:
- nie jestem pewna, czy to jego gniazdo ( na pewno sikorze, ale czy tam mieszkają jego bracia czy zgoła inna rodzina, to już nie wiem)
- nie jestem pewna, czy matce - sikorce nie chodziło właśnie o pozbycie się jakiegoś słabszego potomka, dlatego znalazł się poza gniazdem
- nie jestem pewna, czy pisklak nie zejdzie na zawał po akcji ratunkowej i swoim rozkładającym się zewłokiem nie zapaskudzi gniazda
- nie jestem pewna, czy taki wymiętoszony przez dziecięce łapki pisklak nadaje się z powrotem do rodzimego gniazda
No to się przysłużyłam przyrodzie......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz