Siedzę sobie w
sklepie, wyceniam okna Klientce. Słońce świeci, więc siedzimy przy
otwartych drzwiach. Nagle w drzwiach staje wiewiórka. Ruda, nieco
wyleniała, ale jak najprawdziwsza - wiewiórka. Po krótkim namyśle,
wchodzi do środka, robi rundkę dookoła sklepu, zagląda na zaplecze,
podchodzi do mnie, spogląda mi głęboko w oczy - i niespiesznie wychodzi.
Lubię takie przygody :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz