z klimatem...

z klimatem...

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

coś trzeba napisać...

Przecież nie będę tak milczeć w nieskończoność....

Tyle, że słowa przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Cokolwiek by się napisało, wydaje się takie nieistotne, małe, bez większego sensu. Tak łatwo napisać coś głupiego - z jednej strony - tak łatwo popaść w tony patetyczne - z drugiej. Ale może właśnie to jest moment właściwy, by w tony patetyczne popadać?

Nie był to Prezydent wybrany naszymi głosami. Swoją prezydenturą potwierdził tylko słuszność naszej decyzji. Ale był to Prezydent Polski, wybrany w demokratycznych wyborach, większością głosów. Dlatego w niedzielę pojechaliśmy z Potomkami pod Pałac Prezydencki. Dlatego Gburek z Gryzeldą nie usłyszeli - i nie usłyszą już - naszych utyskiwań na Jego rządy: "o Zmarłych tylko dobrze albo wcale".

Nie była to Prezydentowa, którą polubiłam od pierwszego wejrzenia - tym bardziej, że wybrała na męża człowieka, którego sposobu bycia nie tolerowałam. Jednak z biegiem czasu Pani Prezydentowa pokazała, jaką jest Dobrą Kobietą. Każdy wywiad z Nią, który przeczytałam, czy obejrzałam, wprawiał mnie w zawstydzenie, że początkowo tak Jej nie doceniałam. Teraz czuję ogromny żal.

Większość z polityków, którzy zginęli, nie miało mojego poparcia. Ale wielu z nich tak po ludzku lubiłam - nie znając ich przecież inaczej, niż z telewizyjnego okienka. W jednej chwili zniknęli. Ot, tak.

Zwyczajowo anonimowi ludzie - BOR-owcy, tłumacz, załoga samolotu - przestali nagle być anonimowi, ich nazwiska powtarza cała Polska. Nie takiej sławy życzyłyby sobie Ich Rodziny.

Tysiące myśli przemyka po głowie.

O chichocie historii - a może raczej o tym, że toczy się ona kołem? Zginęli, lecąc uczcić poległych. Dokładnie 70 lat po Katyńskich Wydarzeniach. Zginęli, bo wreszcie można otwarcie mówić o Katyniu. A może zginęli, by cały świat dobitnie i wyraźnie usłyszał, co się w tym Katyniu właściwie stało? Żeby już nie było wątpliwości i znaków zapytania. A może po to, żeby Rosjanie mieli szansę na wypowiedzenie słowa "przepraszam" - i to nie tylko słowem, ale i czynem - wspierając Polaków w tych trudnych dniach.

O Rodzinach i Przyjaciołach. Brak słów, które wyraziłyby, jak bardzo im współczuję. Brak wyobraźni, bym była w stanie objąć nią ich ból.
96 osób. 96 trumien.
Wiele wdów i wdowców. Wiele sierot. Wielu pogrążonych w rozpaczy rodziców.

A może NIE TAK miało być? Może to jakiś potworny zbieg nieszczęśliwych przypadków...Gdzieś tam, z tyłu głowy myśl: czarne skrzynki wszystko wyjaśnią. Ale cóż one mogą wyjaśnić? Cokolwiek było Powodem, nie da się tego odwrócić.Czy to, że obarczymy winą pogodę, maszynę albo człowieka, cokolwiek zmieni? Nie.

A może TAK miało być? To jest jednak bliższe moim poglądom - wszystko ma swój sens. Trudno w taką prawdę uwierzyć, patrząc na ogrom cierpienia Bliskich Ofiar oraz Narodu, pozbawionego w jednej chwili Głowy Państwa i licznych Polityków. Trudno uwierzyć, ale trzeba w to wierzyć. Gdyby nie ta wiara, trudno byłoby dalej żyć.



Na koniec o złośliwości Losu, który sprawił, że Osoba, która otwarcie przyznawała się do niechęci do Rosji, zginęła na rosyjskiej ziemi, w rosyjskim samolocie, była żegnana przez rosyjskiego premiera i zagrano Jej rosyjski hymn.



Marsz Żałobny z sonaty b-moll Fryderyka Chopina w Roku Chopinowskim (kolejna ironia...) już częściej - mam nadzieję - być w użytku nie może......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz