Wpis na czasie. Niestety.
Leżał tu sobie u mnie na blogu ładnych parę tygodni w szkicach. Aż doczekał się odpowiedniej chwili na publikację.
Od pewnego czasu, w związku z sytuacją w najbliższej rodzinie, trwam w dyskusji z Jonatanem w sprawie przysięgi małżeńskiej. Chodzi mianowicie o sformułowanie: "i nie opuszczę Cię aż do śmierci". O czyją śmierć chodzi? Jonatan jest zdania, że absolutnie powtórne małżeństwo owdowiałej osoby powinno być niemożliwe. Z przysięgi małżeńskiej zwalnia wyłącznie rozwód z winy współmałżonka. Ja uważam, że ludzie mają różne poglądy i należy zostawić im wolność wyboru.
Wiem, że normy świata zachodniego powtórne małżeństwa wdów i wdowców uważają za coś normalnego (że nie wspomnę o rozwodach). W dalekich Indiach jest jakiś szalony odłam hinduizmu, który każe żony z mężami palić na żałobnym stosie. Jonatan - zdaje się - miałby ochotę się do niego przyłączyć.
Zasadniczo zgadzam z tym, że śmierć współmałżonka zwalnia z przysięgi małżeńskiej.
Ale zdanie powyższe, kiedy zobaczyłam je czarno na białym, wygląda mi dość absurdalnie. Bo jakże to: zwalnia? Dlaczego niby zwalnia? Jednak to mój prywatny pogląd - na własny użytek i na chwilę obecną. I zdecydowanie nie mam prawa narzucać go innym.
"Żyj i pozwól żyć innym" - taka powinna być generalna zasada. I kiedy przyjdzie mi usiąść przy rodzinnym stole z panem J., który jest pierwszym kandydatem na męża ciotki J., po śmierci wujka T., nie będę miała z tym najmniejszego problemu. A Jonatan - jak twierdzi - owszem. Bo ciągle ma w pamięci wujka T. Bo uważa, że to nie w porządku, że ktoś inny zajmuje jego miejsce tylko dlatego, że Ktoś z Góry zadecydował, że wujek pożyje niecałe 50 lat. Ja jestem zdania, że ciotka J. - oby dożyła setki - nie ma obowiązku następne pół wieku trwać we wdowieństwie. Tym bardziej, że podeszły wiek to nie jest dobry czas na bycie samotnym....Tym bardziej, że nie miała łatwo w pierwszej pięćdziesiątce...
A w ogóle to uważam, że w dyskusjach na pewne tematy nie powinno się brać udziału, jeśli nie odczuło się sytuacji osobiście. Nie da się wczuć w czyjeś emocje i odczucia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jestem wdowa juz o 8 lat i to czego mi najbardziej brak to codziennej obecnosci meza, drobnych gestow, zwyczajnych slow.
OdpowiedzUsuńnie mam pojecia czy kiedykolwiek, ktolowiek stanie u mojego boku, bo o zajeciu miejsca meza mowy nie ma.
do tej pory nigdy o tym nie myslalam. nie czulam takiej potrzeby, choc otoczenie usiluje mnie swatac juz od jakiegos czasu, wprowadzajac mnie w spore zaklopotanie i skrepowanie.
w jednym masz absolutna racje, rodzina nie powinna oceniac ani ingerowac, ze o dalszych krewnych i znajomych nie wspomne, bo to jak postapia ci co pozostali tutaj sami, musi byc ich suwerenna decyzja. a wszelkie komentarze i naciski niepotrzebnie rania.
dziękuję za Twój wpis
OdpowiedzUsuńtrzymaj się i nie daj się swatać na siłę :)