z klimatem...

z klimatem...

piątek, 23 kwietnia 2010

Zabawy...

Całe wieki ubolewałam nad tym, że Potomki nie korzystają z tego, że mają PRZESTRZEŃ ŻYCIOWĄ. Mogą wyjść na podwórko, pójść do lasu i nad rzekę, zabrać psa na spacer, pojechać rowerem przed siebie - mają wszystko to, co zawsze dla mnie było atrybutem szczęśliwego dzieciństwa, a do czego ja z dużym sentymentem wracam we wspomnieniach.
Wreszcie doczekałam się - odkąd tylko aura pozwala, Potomki znikają na całe dnie. W zasadzie jest to pierwsza wiosna, z której w pełni korzystają. Może po prostu musieli wrosnąć w otoczenie? Może moja bieganina od rana do nocy w towarzystwie bandy innych umorusanych dzieciarów z patykami, była tak oczywista, ze względu na to, że znaliśmy się od usmarkanych siusiumajtków? Potomki jednak noszą piętno "nowych" a do tego "z Warszawy".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz