Gburek był - po raz pierwszy samodzielnie - w Stolicy naszej.
Pojechał pociągiem, z kolegami, z okazji urodzin jednego z nich. Celem były kręgle.
Wyposażyłam Potomka w telefon, mapkę (samodzielnie narysowaną), legitymację szkolną, nieco gotówki, własną kartę bankomatową (tak, tak - Gburek dojrzał już do posiadania własnego konta!) - i wypuściłam spod opiekuńczych skrzydeł...
Nie powiem - denerwowałam się lekko: pięciu chłopaków w grupie, w głupim wieku, może miewać różne pomysły - niekoniecznie rozsądne. Na szczęście Towarzystwo wykazało się rozsądkiem wręcz nadmiernym: Kolega Jubilat zarządził bowiem, że oni nie będą się po Wielkim Mieście poruszać pieszo - jeździli taksówkami.....Cóż - jak mawiali Starożytni Rosjanie: "bogatemu wszystko wolno" - ale ZA NASZYCH CZASÓW atrakcją było właśnie poażenie po mieście i pooglądanie wielkiego świata.
Ech, ta dzisiejsza młodzież....
Teraz jeszcze zostały: impreza bez nadzoru rodzicielskiego, wolna chata, samodzielny wyjazd na wakacje z paczką, potem z koleżanką...A potem - wypad z gniazda - i tyle sobie pomatkowałam...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz