z klimatem...

z klimatem...

środa, 10 lutego 2010

jakoś tak....nijak...

Miałam wczoraj/dziś ambitny plan nadrabiania zaległości tu i ówdzie.
I nic z tego.
Ówdzie nie wyszło mi z różnych względów. Jak to zwykle: czas przez palce....
A tu....prawie mi się udało. Pewnie by się udało, gdybym zasiadła do pisania, zamiast do czytania tego, co inni napisali. Wtedy, w szczęśliwie odkrytym niedawno, blogu Dawnej Znajomej znalazłam Informację, co to wyzwoliła szereg Działań, one doprowadziły mnie do odkopania Wielu Dawnych Internetowych Znajomych, z którymi Zły Los rozłączył mnie jakiś czas temu, gdy Potomki nie były jeszcze nastolatkami.
Miło się odnajduje takie kontakty po latach. Ale wielka szkoda, że powód poszukiwań taki przygnębiający. Dlaczego takie Sytuacje dzieją się wciąż i wciąż? Nie wystarczy jeden, przykładowy występ, dla pokazania reszcie świata, że TO JEST ZŁE. Nie - z morderczą regularnością słyszy się lub czyta o tym, że ZNOWU jakaś żona i matka przechodzi przez KOSZMAR.
Pozytywne jest to, że KOSZMAR z biegiem czasu kurczy się do rozmiaru koszmarku. Da się po nim żyć. Normalnie. Mimo tego, że początkowo wydaje się, że nic już nigdy nie będzie normalnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz