z klimatem...

z klimatem...

sobota, 6 lutego 2010

Schody

I wróciły Potomki, naznaczając dom swą hałaśliwą obecnością.

Najpierw rozrzuciły wszędzie torby i plecaki, potem wszelkie akcesoria, wyjmowane po kolei z bagażu. Zajęliśmy się segregacją: to do prania, to do szafy, tamto na półkę w łazience.....Większość rzeczy (z wyjątkiem tych do prania) miała zostać zaniesiona na górę, do Królestwa Potomków. Wypracowanym zwyczajem, który wkrótce będziemy mogli nazwać tradycją, Rzeczy Do Odniesienia układane były na kolejnych stopniach schodów - wkrótce wejście na górę stało się niemożliwe: schody bardziej przypominały zastawione półki...I właśnie wygląd schodów, obok - na nowo zapełnionego - kosza na brudne ubrania, najdobitniej świadczy o tym, że Potomki powróciły.

Oj, lubię te schody obwieszone różnościami, chociaż tak często się na tę wystawkę wściekam.

2 komentarze:

  1. U mnie rolę schodów pełni przedpokój, który po powrocie Małego Narciarza wygląda podobnie...
    A Potomki zadowolone z wyjazdu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zadowolone jak Skurczybyk ;)
    Tylko Gburek nie zostawił w górach swojego przeziębienia, a jakby z większym powrócił ;-/

    OdpowiedzUsuń