z klimatem...

z klimatem...

sobota, 5 czerwca 2010

Co z nich wyrośnie....

Od zawsze interesowałam się, jak to się dzieje, że wyrastamy na TAKICH, a nie INNYCH ludzi.
Jaki wpływ ma Rodzina, otoczenie, koledzy, warunki. A jakiego wpływu nie mają. W jakim stopniu przychodzimy na świat ze zbiorem niezmienialnych cech, które warunkują nasz dalszy rozwój, a w jakim stopniu nad charakterem da się pracować.
Jak to się dzieje, że z trzydzieściorga dzieci, przyprowadzonych po raz pierwszy pierwszego września któregokolwiek roku do szkoły, kilkoro będzie dobrymi uczniami, kilkoro łobuzami a reszta - przeciętniakami. I to wcale nie do końca w zależności od zdolności i inteligencji, bo za kilka lat może być zupełnie odwrotnie. Nie zapomnę "eksperymentu", który zrobiono na naszej podstawówkowej klasie, promując "dobrych uczniów" - po prostu zabrano słabszych do innych klas. Ile osób z naszej genialnej - 34-osobowej klasy skończyło studia? Ze trzy - cztery. Następnych kilkoro PRAWIE skończyło. I jeszcze kilkoro ma wykształcenie pomaturalne. Ale nie wszyscy, którzy zdali maturę, zrobili to w trybie oczywistym, czyli w wieku 19 lat. Większość DOJRZEWAŁA przez szkołę zawodową i technikum. Eksperyment z geniuszami okazał niewypałem, choć na początku pewnie szło gładko....
Fascynuje mnie, kiedy patrzę sobie na anonimowego dorosłego, jaki on był jako dziecko. Czy płaczliwy? Czy dzielny? Czy odważny? Jak to się stało, że wyrósł na kogoś, kogo cichcem obserwuję w pociągu czy w parku, czy gdziekolwiek. Bo ja jestem takim podglądaczem bardzo często. Upatrzę sobie niewinnego przechodnia i zastanawiam się nad jego życiem. Czy jest szczęśliwy? Czy jest dobry dla innych? A jeśli nie, to jakie są przyczyny tego, że nie jest? Bo tak bez przyczyny chyba nie można być złym człowiekiem? A może zło tkwi w genach? Co zrobić, czego unikać, żeby dziecko wychować na Dobrego Człowieka? Żeby nie popełnić błędu...a jeśli wystarczy JEDEN błąd, żeby zepsuć dziecko zapowiadające się na Dobrego Dorosłego?
Kiedy obserwuję dzieci - szkolnych kolegów Potomków - zastanawiam się, jacy oni będą w przyszłości. Widzę, jak dorastają, jak z małych łebków przeradzają się w nastolatków....Już widać, że się różnią. Widać to, czego jeszcze rok - dwa lata temu widać nie było. Nie są granatowo-białą masą drobiazgu. Każde z osobna jest indywidualnością. Do każdego z nich jest inny kluczyk. I już wiadomo, że nie wszyscy rodzice ten kluczyk dostali.....Dlaczego? Przecież kiedy dostali dziecko w postaci nagiego, bezbronnego, ciepłego ciałka, bardzo chcieli dla niego wszystkiego, co najlepsze. Dlaczego już wiadomo, że niektórym się nie uda? Co takiego wydarza się po drodze, że nie zawsze ta droga jest prosta?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz