z klimatem...

z klimatem...

piątek, 18 czerwca 2010

Książki, książki...

Mania czytania.
Mam około dziesięciu książek rozpoczętych i czytanych równocześnie - w zależności od nastroju. Nie wiem, jak ja orientuję się w bohaterach, jak mi się nie mylą, jak jestem w stanie przeskakiwać między średniowieczem, współczesnością, Polską i kompletnie nie z tego świata Zagranicą. Ale potrafię bezbłędnie się odnajdywać, nawet jeśli bohaterowie noszą te same imiona. Po prostu
lubię to, oj lubię.....

Gdyby jeszcze ktoś posadził mi w zasięgu ręki krzaczek czerwonych porzeczek, od razu sielanka z dzieciństwa stanęłaby mi przed oczami. Lato na kocu rozłożonym w trawie, z porzeczkami prosto z krzaka (te kupione na bazarze to nie to samo, o nie, nie!) do tego książka i pełna beztroska.

Szkoda, że TAMTYCH porzeczek już nie ma a w miejscu mojej sielankowej trawy ktoś ma swoje wybrukowane kostką bauma podwórko. No i nie ma mojego "Małego Lasku" - to największa szkoda....

Zauważyłam, że najbardziej lubię czytać o czymś, co ma małe prawdopodobieństwo wydarzenia się. Nie bawią mnie jakieś smętne rozterki o życiu. Ani poważne dzieła dla Dorosłych. Nie lubię czytać tego, co się czytać powinno. Nie lubię książek polecanych, z dobrymi recenzjami, wzbudzających ochy i achy, poczytnych, "mających miliony czytelników na całym świecie...." - najczęściej są to pozycje nie dla mnie.

Mam trudność z przerwaniem lektury, która - mimo tego, że całkowicie mnie nie ciekawi, już wciągnęła mnie w swój świat. Jest mi głupio przed bohaterami (???) i autorem, że nie jestem z nimi do końca. Najgorzej jest z kilkutomowymi gniotami. Dlatego przeczytałam całą trylogię młodzieżową "Tunele", chociaż - poza pierwszym tomem - nie było w niej NIC ciekawego. Dlatego przeczytałam sagę "Zmierzch", chociaż skręcały mi się wnętrzności od rozterek bohaterów i języka autorki.

Najbardziej lubię, kiedy zbliżam się do końca.....kiedy akcja nabiera tempa....nieuchronnie zbliża się rozwiązanie...Wtedy chciałabym jednocześnie czytać szybko i nie czytać wcale - przedłużając moment ostatecznego rozstania się ze światem, do którego się przyzwyczaiłam. Wtedy - nawet jeśli mam rozpoczętych dziewięć innych - tylko ta dziesiąta jest ze mną wszędzie.

A po zakończeniu mam zwykle problem z wybraniem Tej, która będzie następna.



Bycie w wielu miejscach na raz i w wielu czasach.

Kończebie niedobrych ksiażek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz