Zauważyłam dziwną manierę, która opanowała ludzi odpowiedzialnych za tytułowanie książek o kobietach (?). Nie do końca wiem zresztą, czy o kobietach, bo tytuły jakoś nie zachęcają mnie do sięgnięcia po nie.
Dziś na półce zauważyłam - poukładane rządkiem obok siebie - takie:
"Okaleczona"
"Ugryziona"
"Zdradzona"
"Opętana"
Było więcej tego rodzaju tytułów, nie pamiętam już konkretów.
Wiem jedno - po obejrzeniu sobie takiej przeuroczej półeczki, nieco maleje moje poczucie, że jest tak DUUUUŻO ciekawych książek do przeczytania, a życie takie krótkie. I choćby z tego powodu cieszę się, że są. Bo poczucie o ogromie mojego nieoczytania jest przygniatające.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz