z klimatem...

z klimatem...

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Jest taki sklep....

Po wejściu do niego mam ochotę wyć. Po wyjściu takoż.
Jest to sklep ogrodniczy. Mój ulubiony.

Kwiatki w fazie najobfitszego kwitnienia. Krzewy - do wyboru, do koloru. Iglaste i liściaste. Małe i duże. Zielone, czerwone, jasne i ciemne. Drobno- i gruboliściaste. Drzewka polskie i egzotyczne.

I kolejni ludzie z pasją - obsługa sklepu - dla nich żadna z roślin nie jest tajemnicą. Wiedzą, która lubi słońce, która wilgoć, a którą trzeba chronić przed deszczem. Pielęgnacja jest prosta - każda roślina "rośnie sama - widzi pani - u nas rosną, to i u pani będą rosły - to proste!"

Brutalna prawda wychodzi na jaw jakiś tydzień po zakupach.
Otóż pielęgnacja nie jest prosta.
Roślinki - jakie by nie były - nie rosną, a wręcz przeciwnie - giną.

Jestem pierwszym przypadkiem śmiertelnego miłośnika roślin. Tak bardzo je uwielbiam, że powoduję ich unicestwianie samym faktem patrzenia na nie z bliskiej odległości.

I dlatego wyję po wejściu do sklepu: bo wiem, że nie ma sensu, żebym cokolwiek kupowała.
I dlatego wyję po wyjściu z niego: bo zawsze wychodzę z jakimś zakupem. Biada zakupowi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz