Mamy tego roku burze. Trochę więcej, niż zwyczajowo o tej porze roku. I trochę gwałtowniejsze.
W ogóle jest wszystkiego więcej w tym roku. Trudno.
Ale dziennikarze tylko zacierają łapki.
Mają używanie. Mają żniwa. Mają zarobek.
Prosty lud cieszy się, że jest w gazecie zdjęcie samochodu przywalonego drzewem. Albo zerwanego dachu. Albo zatopionego domu.
Jest dramat - jest temat - są pieniądze.
Nie ma to, jak tego typu atrakcja w sezonie ogórkowym.
Od razu burze przezywane są nawałnicami i klęskami, zaś każda ulewa zyskuje miano WYDARZENIA MEDIALNEGO. "Nad Warszawą/Krakowem/Pcimiem nawałnica, proszę państwa, nadajemy bezpośrednią relację z wyrywania drzewa z korzeniami, czy wichura może nam udzielić wywiadu?"
Dlatego nie oglądam wiadomości. Poziom skretynienia dziennikarzy jest dla mnie niewyobrażalny.
Rozumiem, że lud jest w swej masie Ciemnym Ludem, któremu się wszystko wciśnie. Ale gdzie szerzenie kaganka oświaty? Gdzie granica między - jak by nie było - ludźmi wykształconymi a prostym ludem?
Prosty Lud tylko zaraz dorobi sobie Teorię do Nawałnic: toż to kara boska jest! Za krzyż kara boska!
A dziennikarze ochoczo to podłapią, rozwiną, opakują i podadzą do publicznej wiadomości. I będzie NEWS.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz