W zamierzchłych czasach, kiedy to jasmeen nawet jeszcze nie biegała z pieluchą, a leżała w wózku pod krzakiem bzu, niewiele wiedząc o otaczającym ją świecie, urodziła się Dziewczynka. Dziewczynka przyszła na świat w zamożnej warszawskiej rodzinie, w której tradycją było oddawanie dzieciąt pod opiekę nianiom i wysyłanie ich podczas wakacji "na wieś" w celu pooddychania świeżym powietrzem. Dziewczynka miała Starszego Brata, który "na letnisko" z nianią jeździł już przed narodzeniem Młodszej Siostry.
Mama niewielkiej jasmeen, kompletnie niedoświadczona w tej roli, a nawet jej przestraszona, rychło zaprzyjaźniła się z przyjezdną nianią, która to obdarzona poczuciem humoru i dużą dozą zdrowego rozsądku, wspierała w trudnych chwilach, tym łatwiej, że pod swymi skrzydłami miała Dziewczynkę niemal w tym samym wieku.
Z trudnych pierwszych tygodni życia, mama jasmeen, oprócz doświadczenia w obchodzeniu się z niełatwym egzemplarzem niemowlaka, wyniosła również długoletnią przyjaźń z poznaną nianią, która na wieki została "Babcią Henią" - zarówno dla swoich "zawodowych" podopiecznych, jak i dla jasmeen a potem i jej rodzeństwa. Można pokusić się o stwierdzenie, że - zupełnie nieoczekiwanie - jasmeen w pewien sposób zyskała przyszywane kuzynostwo, poprzez Babcię Henię.
Mimo tego, że praca niani ma to do siebie, że kończy się wraz z osiągnięciem przez podopiecznych pewnego wieku, Babcia Henia nie traciła nigdy kontaktu ze "swoimi" dziećmi.
Przy każdych odwiedzinach, jasmeen dostaje więc porcję informacji o Starszym Bracie i Młodszej Siostrze. Są dla niej teraz kompletnie obcymi ludźmi, z innego świata, chociaż przez kilka pierwszych lat życia ganiali razem koty, bawili się w piasku, taplali w wannie z nagrzaną słońcem wodą, jedli pokrojone jabłka ze wspólnej miseczki.....Wszystko to widać na czarno-białych zdjęciach, więc rzeczywiście miało miejsce.
Pewnie i im Babcia Henia opowiada, "co tam słychać u jasmeen" - o tym, na jakie studia poszła, jakiego ma męża, ile dzieci, jaki dom.....I tak sobie żyjemy, z dala od siebie, każde w swoim świecie, połączeni jedynie osobą Babci Heni.
Przy ostatniej wizycie, Babcia pokazała mi zdjęcia Obydwojga. Dziwne uczucie. Wiedzieć TYLE RZECZY o ludziach, którzy na zdjęciach są dla mnie zupełnie obcy. Na ulicy nie zostaliby przeze mnie rozpoznani.
Dziwne uczucie, przejmować się tym, że Dziewczynka, z którą trzydzieści lat temu bawiłam się w piaskownicy, jest poważnie chora. I nie pomogło jej wcale to, że urodziła się w zamożnej rodzinie, miała własną nianię i co roku jeździła na letnisko.
Co komu pisane.....Nie można wygrać z przeznaczeniem. Nawet mając lepsze karty na starcie.
Trzymam kciuki za znaną - nieznaną E.! Niech wygra.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz