z klimatem...

z klimatem...

poniedziałek, 8 marca 2010

jestem, jestem

Przepraszam, już się naprawiam.

Jakoś weny ostatnio nie miałam, a dostałam zakaz pisania o Land Roverze ;)
Nie, nie, tym razem nie On się zepsuł - wręcz działa, jak nigdy dotąd, szczególnie rankiem. Tym razem ja zawiniłam, dwa razy pod rząd, w tym drugi raz z bolesnym skutkiem finansowym. Ale milczę, jak grób na ten temat.

Mój brak weny może być spowodowany po trosze faktem, że za dnia wypełniam rolę żandarma - pilnuję Potomków w zakresie obowiązków szkolnych - podupadło nam Towarzystwo, mimo posemestralnych zapewnień, że będzie lepiej.

Sobotę spędziłam nad zawiłościami polskiej gramatyki, niedzielę zaś nad plakatem o gladiatorach. I wcale nie mówię, że zrobiłam wszystko w temacie edukacji, ponieważ te dwa elementy to były zaległości. A gdzie bieżące sprawy?

I jak tu - po tak pracowitych dniach - skupić się nad napisaniem czegoś sensownego?

A poza tym - zimna mnie zwyczajnie wkurza. Zielone wyłazi nieśmiało spod śniegu (jedyne kwiatki, które wyrastają same w moim ogródku to tulipany i krokusy), a mróz nie odpuszcza. Halo! Mamy marzec! Niedługo środek marca! Ja chcę wiosny, a nie minus dziesięciu stopni o poranku!

2 komentarze: